Otworzyłam jedno oko, które dokładnie lokalizowało miejsce mojego teraźniejszego pobytu. Niedbały, postrzępiony koc, uszyty ze starej bawełny gryzł moją skórę, a przy tym towarzyszyło mu nieprzyjemne uczucie.
- Gdzie ja jestem? - wyszeptałam, szukając jakiejkolwiek odzieży, by zakryć choć część nagiego ciała.
Wstałam, i całkiem naga podeszłam do bielizny, która znajdowała się w dwóch różnych końcach ciasnego pomieszczenia. Tak. Pomieszczenie to najbardziej estetyczne słowo, jakie przychodziło mi w tej chwili do głowy.
Z pod łóżka wyciągnęłam krótkie jeansowe szorty, po czym wsunęłam je na już odziane nogi. Zapięłam guzik poszukując topu, w którym właśnie tu przyszłam.
Oczy utknęły na rozerwanym t-shircie, a ja szybkim krokiem znalazłam się przy ubraniu. Wsunęłam na siebie bluzkę, przyglądając się sobie. Wszystko jest pomyślałam, wychodząc z komórki.
Dokładnie rozejrzałam się po holu, gdyż chciałam uniknąć kolejnej konfrontacji z moją współlokatorką w roli głównej. Z resztą mogłabym dać odciąć sobie rękę, że po moim powrocie do pokoju na pewno będzie wypominała wczorajszą sytuację. Na pewno zdążę się przyzwyczaić. Chyba.
Popchnęłam duże, mahoniowe drzwi, przysłuchując się dość donośnemu pochrapywaniu. Kto tak głośno chrapie? przeszło mi przez myśl, krocząc po skrzypiącej wykładzinie. Dźwięk stawał się co raz bardziej donośny, a ja zbliżałam się do łóżka śpiącej do mnie tyłem blondynki. Amy?
Postawiłam jeszcze jeden krok, a dziewczyna obudziła się jak po pstryknięciu palcem.
- Co się stało? - spytała, prawie krzycząc. Co prawda jej głos zawsze wprawiał mnie w najbardziej nerwowy stan znany przez człowieka, lecz gdyby nie ona może po prostu nie stałabym w tym pokoju, przyglądając się śpiącej blondynce.
Tak. Jestem zespołem, jego częścią co prawda, lecz jak mawia stare przysłowie "co dwie głowy to nie jedna, ale jedna nie jest zła". Część to mniej niż całość, lecz czy jako solistka moja kariera nie byłaby bardziej... Po prostu inna.
- Gdzie byłaś? - posłała mi morderczy wzrok, nadal nie podnosząc się z łóżka. Swoją drogą były dość wygodne. Przynajmniej bardziej od tych, do których zdążyłam się przyzwyczaić w San Francisco.
- Byłam w... - przerwałam, zastanawiając się, jakim kłamstwem zadowolić dziewczynę. Na głupią nie wyglądała. - Na stołówce. - dodałam kłamstwem.
- Przyniosłaś mi coś? - spytała, przekręcając się na bok.
Złapała to, tak! pomyślałam, delikatnie się uśmiechając.
- Przyniosłaś? - dodała.
- A prosiłaś? - uśmiechnęłam się, mając nadzieję, że złapała żart.
- No, nie. - odpowiedziała. - Nieważne. - jęknęła cicho, zakrywając twarz poduszką, gdyż słońce zbyt mocno świeciło jej w oczy.
Uśmiechnęłam się szerzej.
- Czemu się uśmiechasz? - zapytała, spoglądając na uśmiech, który nie schodził mi z twarzy. Chciałam jej opowiedzieć o wspaniałym stosunku z Mulatem, lecz czy na pewno chciałam by wiedziała? Nie. Nie za bardzo.
- Ładna pogoda. - skłamałam, a na ustach uśmiech się powiększył. Czy na prawdę jestem dobrym kłamcą? Wątpię.
- No, w Londynie to cud. - powiedziała, spoglądając w okno, z którego promyki słońca, oświetlały jej rozpromienioną twarzyczkę.
- Jak się spało? - wyszeptałam, podchodząc do dużej, fioletowej walizki szarą bluzę, oraz snapa. Tak, kocham te czapki.
- Dobrze. - ziewnęła, a ja sięgnęłam po telefon, robiąc sobie zdjęcie, następnie dodając je na twittera z podpisem "słoneczny Londyn. coś nowego :) XOXO". Nadszedł również czas, na follownięcie chłopców. W końcu odnalazłam konta chłopców, po czym napisałam do nich parę rzeczy i wyszłam z konta.
*
- Chodźmy na próbę. - powiedziała, a w jej głosie, można było wyczuć nutkę ekscytacji.
- Od kiedy ciągnie Cię tak do pracy i innych wysiłków z tym związanych? - spytałam podejrzliwie, lecz po chwili obie ryknęłyśmy donośnym śmiechem. To uświadomiło mi, że bez niej nie byłabym całym zespołem tylko jego częścią.
- Od teraz. - mruknęła pod nosem, już nie taka uśmiechnięta. Gdyby była normalna powiedziałabym, że ma okres pomyślałam kąśliwie w stronę blondynki.
Szłyśmy dalej przez hol, a na moje nieszczęście lub wielki fart towarzyszki z mojej kieszeni wypadł telefon i niestety, nie był w zasięgu mojej dłoni. Amy szybkim, zwinnym ruchem chwyciła aparat naciskając któryś z przycisków na niemałym BlackBerry. Z jej miny można było się spodziewać wybuchu śmiechu.
1...
2...
3...
4...
5...
Zaczęła chichrać się na długość pokoju. Prawdopodobnie wszyscy mogli ją usłyszeć, i nie tylko ja miałam taki zaszczyt. Nie zdziwiłabym się gdyby każdy myślał, że ktoś dokonuje tu karalnych czynów, ponieważ jej śmiech brzmiał gorzej niż parskanie kojota.
- To ty? - spytała, podkładając mi telefon pod nos. Rozjaśniony wyświetlacz ukazywał zdjęcie. I to dosyć stary zdjęcie. Brązowowłosa, szczupła dziewczyna pozująca na schodach. Choć moim naturalnym kolorem włosów wcale nie był jaśniutki blond, zawsze czułam niedosyt w sprawie włosów. Zawsze pragnęłam by moje włosy przybrały kolor podobny do pokrycia głowy Scarlett Johanson czy Cameron Diaz. Bywa.
- Nie. Moja sąsiadka, wiesz? - odpowiedziałam złośliwie.
- Nie wierzę. - zaczęła się śmiać jeszcze głośniej, a mój wstyd powiększał się z chwili na chwilę. - To naprawdę ty?
Kiwnęłam potwierdzająco głową. W końcu nie należy wstydzić się przeszłości.
- Beka. - powiedziała, kręcąc zabawnie głową
z perspektywy Amy
-Jesteś okropny! –popchnęłam go tak mocno jak umiałam i odwracając się, odeszłam w stronę mojego pokoju. Zapłakana mijałam korytarze iw duchu dziękowałam, że nie napotkałam na nikogo. Dlaczego muszę być tak wrażliwa? Położyłam się na łóżku, przy zasłoniętych roletach i wręcz błagałam o to, żeby zniknąć. Ból jaki mi sprawił był nie do zniesienia. Dlaczego tak szybko ktoś mi się podoba? Mój makijaż już dawno był rozmazany, a tusz do rzęs tworzył czarne smugi wzdłuż moich policzków. Nie wiedziałam nawet ile czasu minęło. W pokoju słychać było tylko moje ciche popłakiwanie, co było niedoniesienia. Być sama ze swoimi myślami –najgorsza z możliwych rzeczy.
- Od kiedy ciągnie Cię tak do pracy i innych wysiłków z tym związanych? - spytałam podejrzliwie, lecz po chwili obie ryknęłyśmy donośnym śmiechem. To uświadomiło mi, że bez niej nie byłabym całym zespołem tylko jego częścią.
- Od teraz. - mruknęła pod nosem, już nie taka uśmiechnięta. Gdyby była normalna powiedziałabym, że ma okres pomyślałam kąśliwie w stronę blondynki.
Szłyśmy dalej przez hol, a na moje nieszczęście lub wielki fart towarzyszki z mojej kieszeni wypadł telefon i niestety, nie był w zasięgu mojej dłoni. Amy szybkim, zwinnym ruchem chwyciła aparat naciskając któryś z przycisków na niemałym BlackBerry. Z jej miny można było się spodziewać wybuchu śmiechu.
1...
2...
3...
4...
5...
Zaczęła chichrać się na długość pokoju. Prawdopodobnie wszyscy mogli ją usłyszeć, i nie tylko ja miałam taki zaszczyt. Nie zdziwiłabym się gdyby każdy myślał, że ktoś dokonuje tu karalnych czynów, ponieważ jej śmiech brzmiał gorzej niż parskanie kojota.
- To ty? - spytała, podkładając mi telefon pod nos. Rozjaśniony wyświetlacz ukazywał zdjęcie. I to dosyć stary zdjęcie. Brązowowłosa, szczupła dziewczyna pozująca na schodach. Choć moim naturalnym kolorem włosów wcale nie był jaśniutki blond, zawsze czułam niedosyt w sprawie włosów. Zawsze pragnęłam by moje włosy przybrały kolor podobny do pokrycia głowy Scarlett Johanson czy Cameron Diaz. Bywa.
- Nie. Moja sąsiadka, wiesz? - odpowiedziałam złośliwie.
- Nie wierzę. - zaczęła się śmiać jeszcze głośniej, a mój wstyd powiększał się z chwili na chwilę. - To naprawdę ty?
Kiwnęłam potwierdzająco głową. W końcu nie należy wstydzić się przeszłości.
- Beka. - powiedziała, kręcąc zabawnie głową
z perspektywy Amy
Nie mogłam się
powstrzymać, aby nie wybuchnąć gromkim śmiechem, gdy ujrzałam zdjęcie Lily,
które zrobione zostało przed rokiem. Nie miałam bladego pojęcia, że można się
tak bardzo zmienić w przeciągu kilku miesięcy. Co prawda zdążyłam zauważyć, że
blond nie jest jej naturalnym kolorem, co zdradzały brązowe odrosty, znajdujące
się na czubku głowy. Żwawym krokiem podążałyśmy do pomieszczenia na końcu
korytarza, gdzie odbywać się miała nasza próba. Wydawało mi się, że dziewczyna
odpuściła moją poprzednią wpadkę i miałam nadzieję, że już niedługo całkowicie
puści ją w niepamięć. Oby. Moje
przemyślenia przerwała Emily, która szturchnęła mnie lekko w ramię.
-Zamyśliłam się
–powiedziałam z lekkim uśmiechem i po chwili popchnęłam duże drzwi sali
akustycznej. Otwarłam je na oścież, w celu przewietrzenia pokoju. Tak to jest jak piątka chłopaków przebywa w
jednym pomieszczeniu przez trzy godziny przeszło mi przez myśl. W równym
czasie zasiadłyśmy na przeciwnych pufach. Zlustrowałam koleżankę wzrokiem.
Ubrana była w czarne trampki do kostek oraz dżinsowe szorty z podwyższonym
stanem, włożone miała w nie białą koszulkę na grubych ramiączkach, na której
znajdował się napis ‘can you catch me?’. W
ręce trzymała gitarę i sunęła palcami po strunach gitary, z której płynęła dość
smętna melodia.
-And I don’t
know who I am. Maybe I nothing, nothing for you… -przerwałam
śpiew smutnego tekstu i spojrzałam błagalnie na partnerkę –Na serio musimy to
śpiewać? –zwróciła wzrok z nut na mnie.
-Właściwie mam
kilka dobrych kawałków w pokoju –mruknęła sama do siebie. –Zaraz przyniosę
–oznajmiła i powolnym krokiem ruszyła w stronę wyjścia. Chwyciłam za kant mojej
granatowej spódniczki i obciągnęłam ją bardziej na uda, a zaraz po tym
poprawiłam czarną marynarkę, przekładając kosmyki blond włosów na jedną stronę
ramienia. Zanuciłam rytm, który wpadł mi do głowy, po czym usłyszałam
chrząknięcie. Odwróciłam się w stronę źródła hałasu. Ujrzałam Lily, która
wskazując palcem w moją stronę, lustrowała mnie uważnie.
-Tylko nigdzie
nie uciekaj –rzekła ostrzegawczo.
-Oczywiście
–oznajmiłam automatycznie.
-Na pewno?
–spytała, unosząc jedną brew do góry.
-Na sto procent –potwierdziłam. Emily opuściła salę, zostawiając mnie w niej samą. Po momencie
jednak ponownie usłyszałam wcześniejszy dźwięk. Lekko zirytowana odwróciłam się
i gwałtownie zaczęłam:
-Co znowu?! –rzekłam,
ale po chwili złagodniałam. Rozwarłam lekko usta ze zdziwienia, a moje źrenice
rozszerzyły się, gdy w progu ujrzałam brązowowłosego chłopaka z konkurencyjnej
kapeli. Miał na sobie czarne zwężane spodnie i szary t-shirt. Włosy jak zwykle
ułożone były w nieładzie, a jego szarmancki uśmiech tylko dopełniał cały efekt.
Zaśmiał się lekko opierając o framugę drzwi –Przepraszam. Nie wiedziałam, że to
ty –rzekłam ze skruchą i spuściłam wzrok.
-Nic nie
szkodzi –odparł i zaczął się kierować w moją stronę. Usiadł na wcześniejszym
miejscu farbowanej blondynki. Łokcie oprał o kolana i w lekko pochyłej pozycji
przyglądał mi się. Właściwie nie jestem pewna, po prostu czułam na sobie jego
spojrzenie, a ponieważ było to dość krępujące, na moje policzki wpłynęły dwie,
różowe plamki, zwane powszechnie rumieńcami.
-To cooo
słychać? –zapytałam nieśmiało, przeciągając ostatnią literkę drugiego słowa i
utkwiłam wzrok w jego zielonych tęczówkach.
-Zwyczajnie
–wzruszył ramionami. –A u ciebie? –dodał. Chciałam odpowiedzieć coś sensownego,
ale jego dołeczki w policzkach oczarowały mnie na tyle, że zupełnie się
rozmarzyłam. Jaki on słodki pomyślałam
przygryzając wargę i dalej lustrowałam bruneta. Jakie on ma wspaniałe ramiona!
-Aż chce się
przytulać –mruknęłam do siebie i dopiero po chwili dotarło do mnie, że
wypowiedziałam to stwierdzenie na głos. Boże,
co ja zrobiłam! Spuściłam skrępowana wzrok, a moje policzki zaczerwieniły
się jeszcze bardziej.
Moje
zakłopotanie oraz zażenowanie sięgały zenitu. Zupełnie jak wtedy, kiedy
zaliczyłam piękne spotkanie z ziemią, u stóp chłopaka, w którym się kiedyś
podkochiwałam. Fakt faktem, że miałam wtedy zaledwie dwanaście lat, jednak
takie rzeczy się pamięta. Ja pamiętam poprawiłam
się w myślach. Zaczęłam nerwowo bawić się palcami i zauważyłam, że moje ciało
lekko drga. Boże, co robić, co
powiedzieć?! Panowała niezręczna cisza, przynajmniej dla mnie. Bałam się
podnieść głowę i zobaczyć reakcję Harry'ego. Ostatecznie postanowiłam zaryzykować
i już po momencie zauważyłam rozpromienioną twarz chłopaka. Kąciki jego ust
unosiły się w szerokim uśmiechu, a oczy wręcz błyszczały. Przygryzłam lekko
wargę i rzuciłam się plecami do tyłu, zasłaniając twarz dłońmi.
-Nie wierzę, że
powiedziałam to na głos. –jęknęłam niezadowolona.
-Pochlebiasz mi
–usłyszałam dźwięczny śmiech chłopaka. Nie zastanawiając się długo, wzięłam pierwszą
lepszą poduszkę i rzuciłam nią na oślep w chłopaka. Trafiony. Brunet podszedł do mnie i kucnął, zaczynając dusić mnie
poduszką. Ta opcja mi nie odpowiada. Ostatecznie
wyrywając się, spadłam na dół, a za mną runął chłopak.
-Proszę, hahahaha -jęknęłam -Mam ła.. hahahaha -nie mogłam się wysłowić -Mam łaskotki hahahaha -nie byłam w stanie wytrzymać i zgięłam się gwałtownie.
Jeszcze długi czas
turlaliśmy się i okładaliśmy wszystkim czym tylko się dało.Biegaliśmy po pomieszczeniu i goniliśmy się nawzajem. Ostatecznie potknęłam się i wywróciłam. Miałam zamiar się
podnieść, jednak chłopak klęcząc nade mną przytrzymał moje ramiona. Patrzyliśmy
sobie w oczy. Mogłabym przysiąc, że moja twarz nabrała różowego koloru. Jego twarz
niebezpiecznie się zbliżała, gwałtownie zmniejszając dystans między nami. Boże, czy tylko mi jest tak gorąco? Moje
serce zaczęło łomotać i gdyby tylko miało taką możliwość zapewne wyskoczyło by
z piersi. Zdając sobie sprawę z tego, co zaraz się stanie w moim brzuchu
szalało stado motyli, a przez całe ciało przechodziły dreszcze. Mój niemiarowy
oddech zdradzała szybko unosząca się klatka piersiowa. Chłopak zmrużył oczy, a
ja nie bardzo wiedząc co zrobić, poszłam w jego ślady. Po momencie poczułam na
swoich ustach jego. Malinowe, pełne, ciepłe. Boże, czy tylko mi jest tak gorąco? Delikatny, ostrożny pocałunek, przepełniony
spontanicznością. Oddychaj Amy, oddychaj. Jego dotyk mnie paraliżował i sprawiał, że popadałam w euforię. Świadomość zbliżenia z osobą, która mi się podobała była tak oszałamiająca,
że wkrótce zapomniałam oddychać i pewnie bym się udusiła, gdyby nie to, że
usłyszałam po raz kolejny chrząkniecie. Emily.
Harry oderwał się ode mnie, a nasz wzrok w równym czasie powędrował w
stronę dziewczyny.
-Nie
przeszkadzajcie sobie, biorę gitarę i idę –rzekła z dwuznacznym uśmiechem. Tak
jak powiedziała tak zrobiła i wychodząc pokazała tylko dwa kciuki w górę, na co
prychnęłam pod nosem.
Po raz kolejny
byłam zażenowana. Nawet bardzo. Spojrzałam na bruneta, który był równie
zmieszany co ja. Na jego twarz wstąpił grymas.
-Ja już może
pójdę –powiedział i zniknął za drzwiami. Opadłam na
podłogę i w spokoju analizowałam sytuację sprzed chwili.
*
Byłam trochę zdenerwowana. Od popołudniowego
wydarzenia nie rozmawiałam z chłopakiem. Podczas obiadu zmył się tak szybko, że
nawet nie zdążyłam z nim porozmawiać. A
chciałam. Unikał mnie jak ognia, nawet na mnie nie spojrzał. Mijałam kolejne korytarze i pokoje, w poszukiwaniu mojego celu. Zajrzałam
do pokoju Zayna.
-Widziałeś
gdzieś Harry'ego? –spytałam z nutką nadziei.
-Nie, a czemu? –zapytał
zaciekawiony. Wzruszyłam ramionami, bo nie chciałam ani go okłamywać, ani tłumaczyć.
Wychodząc z
zakrętu usłyszałam jego charakterystyczny śmiech i ucieszona tym faktem pognałam
w tamtą stronę. Ku mojemu zaskoczeniu nie był sam, a jego towarzyszką była dziewczyna…
Dziewczyna? To była kobieta i to stara! Wysoka
blondynka o szczupłej tali i wyzywającym makijażu, trzymała go pod ramię i cicho
chichotała. Obdarzyłam ich zdezorientowaną miną. Harry równie zdenerwowany jak
ja, podrapał się w tył głowy i powiedział.
-Amy to jest
Camile –szepnął coś dziewczynie na ucho, a ona z widocznym niezadowoleniem
odeszła od nas. –Słuchaj nie gniewaj się, ale ten pocałunek… -moje serca
zaczęło szybciej bić. Czy on właśnie
chciał powiedzieć to co ciał powiedzieć? -Przepraszam, to nam nie wyjdzie –rzekł i
patrzył na mnie wyczekująco. Stałam jak otępiała i nie wiedziałam co zrobić. W
końcu jednak zdałam się na odwagę.
-Chcesz mi
powiedzieć, że pocałowałeś mnie tylko po to, aby po kilku godzinach powiedzieć,
że to nie ma sensu?! –krzyknęłam. Byłam zaskoczona faktem, że stać mnie na to,
aby unieść na kogoś głos. –Zmarnowałeś mój pierwszy pocałunek, tylko dlatego,
aby się mną pobawić! –wrzasnęłam nabuzowana, a źrenice chłopaka momentalnie się
powiększyły.
-Ty się nigdy
nie całowałaś? –zapytał odbiegając od tematu. Zamachnęłam się i wymierzyłam mu
siarczystego policzka.
-Jesteś okropny! –popchnęłam go tak mocno jak umiałam i odwracając się, odeszłam w stronę mojego pokoju. Zapłakana mijałam korytarze iw duchu dziękowałam, że nie napotkałam na nikogo. Dlaczego muszę być tak wrażliwa? Położyłam się na łóżku, przy zasłoniętych roletach i wręcz błagałam o to, żeby zniknąć. Ból jaki mi sprawił był nie do zniesienia. Dlaczego tak szybko ktoś mi się podoba? Mój makijaż już dawno był rozmazany, a tusz do rzęs tworzył czarne smugi wzdłuż moich policzków. Nie wiedziałam nawet ile czasu minęło. W pokoju słychać było tylko moje ciche popłakiwanie, co było niedoniesienia. Być sama ze swoimi myślami –najgorsza z możliwych rzeczy.
Uhm, salut! Przepraszam za takie opóźnienie, jednak i ja i przede wszystkim Amy - za którą macie trzymać takie kciuki, bo jak nie to... - mamy strasznie urwanie głowy, z resztą wiecie jak to jest... Obie staramy się komentować wszystkie wpisy, które czytamy, ale pogodzenie tego z pisaniem i w dodatku szkołą jest... No, trudne! Te wszystkie komentarze dają nam siłę, więc jeśli chcecie aby rozdziały pojawiały się częściej i były przede wszystkim lepsze to błagam k o m e n t u j c i e!
Dobranoc glizdy :*
Amy and Emily.
Yeah! Czyżbym była pierwsza? :) Jeśli tak, to bardzo mi miło, ale nie ważne...
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny, jak zwykle <3 Szczególnie podobała mi się perspektywa Amy :> Po co Hazz ją całował, żeby potem jej powiedzieć, że to nie ma sensu o.0 Ten chłopak jest nie do ogarnięcia! Bawi się uczuciami kobiet w tym opowiadaniu... i muszę przyznać, że to mi się podoba *.* Jednak rozmawiał z Camile... czemu ona mi się skojarzyła z Caroline Flack....??? Po mimo to THE BEST OF THIS CHAPTER był siarczysty plaskacz w policzek dla Harry'ego :P Amy tak dalej! Nie daj mu się xD Hahaha :) Dobra już więcej nie będę pisać, bo będą same bzdury w tym komentarzu pewnie ;)
Z niecierpliwością czekam na nexta x
P.S. Zapraszam serdecznie również do mnie na nowy rozdział - http://you-are-so-pretty-when-you-cry.blogspot.com/ :>
boskie jest :) Hazz pocałował Amy ! ;o tylko co tu robi na Camile ? Nie podoba mi się ona ;d czekam na nn ;d
OdpowiedzUsuńPrzeeeeeepraszam!
OdpowiedzUsuńPo prostu czytalam ten rozdzial na telefonie i kompletnie zapomnialam go pozniej skomentowac :( ale juz sie poprawiam! Rozdzial jest cudowny, genialny i mega... mimo ze to dopiero poczatek opowiadania, to i tak jestem juz wasza fanka <3 czekam na kolejne i mam nadzieje, ze pojawi sie wiecej komentarzy :*
Dobra! Żeby nie było muszę skomentować jeszcze ten o to czwarty rozdział, bo chyba się zabiję! Piszę ten komentarz po raz trzeci i mam wrażenie, że to wszystko się to już serio jakiś głupi żart! Z góry bardzo przepraszam, że tak późno, ale już tłumaczę czemu! Wpierw - napisałam go w dniu dodania! Jako, że pisałam go na telefonie, to oczywiście ze zdolnościami telefonowego internetu musiało się coś nie dodać! Dosłownie kocham te "super" urządzenia elektroniczne! Parę dni później zorientowałam się, że komentarza nie ma, więc zabrałam się za pisanie go od nowa - tym razem na komputerze! Oczywiście co? Wchodzę na waszego bloga, jeżeli wiecie jaki jest wygląd na komórce to zrozumiecie o co chodzi. No więc wchodzę i patrzę, pisze że pod czwórką są 3 komentarze, co mi się totalnie nie zgadza! Nie wnikam w to, ale to pewnie zasługa mojej genialnej pamięci, że komentarz trzeba opublikować! Serio zdarza mi się to nie pierwszy raz! No więc, wchodzę, patrzę i szlag mnie jasny bierze, bo komentarza nie ma! NO WIĘC TERAZ SPECJALNIE GO SOBIE SKOPIUJE, BO ZARAZ MNIE COŚ TRAFI! Teraz może przejdę do jego "właściwej" treści, ale muszę przyznać, że lepiej mi jak się tu wygadałam, haha! No więc! Rozdział? Cód, miód i orzeszki! PER-FECT! Współczuję mojej kochanej Amy, bo mimo wszystko Styles to dupek! Emily? Boże ta dziewczyna wciąż mnie zaskakuje! Lecę teraz na kolejny rozdział, przy którym planuję się bardziej rozpisać nad jego treścią! Całsy, pozdrawiam i jeszcze raz OGROMNE PRZEPRASZAM!
OdpowiedzUsuń