piątek, 1 listopada 2013

TOM I: część szósta

#PROSZĘ SKOMENTUJ TO CHOCIAŻ JAKIMŚ PRZECINKIEM - COKOLWIEK!
##NOTKA AGAIN :) PRZEPRASZAMY ŻE ZMUSZAM WAS DO CZYTANIA ZAŻALEŃ :))

z perspektywy Emily

*jakiś czas wcześniej*

Zgarnęłam wszystkie kartki, których testy mi odpowiadały, i wyszłam z pokoju, po drodze mijając setki tych znajomych i nieznanych mi twarzy. Nikt praktycznie nie zwracał na mnie uwagi - każdy nie zawracał sobie mną głowy, co jak najmocniej mi odpowiadało.
Ostatnio byłam strasznie wrażliwa. Reagowałam na najdrobniejsze gesty czy westchnięcia, na najkrótsze mrugnięcia i słowa. Na wszystko. Cały czas zdawało mi się, że ktoś wie. Ktoś wie o tym, że poddałam się pokusie, i spędziłam noc z Malikiem. Że ktoś domyśla się, że zrobiłam coś złego. A nienawidziłam takiego uczucia. I wcale nie było to poczucie winy. Coś w stylu przewrażliwienia, coś jak chęć obrony.
Popchnęłam drzwi od hali, a to co w niej zobaczyłam, przeszło moją wyobraźnie.
Całujący się Harry oraz Amy, nie zauważyli mojej obecności w pomieszczeniu. Nie zorientowali się, że jestem z nimi w hali.
Chłopak nigdy nie mówił mi o swojej sympatii do blondynki - tym bardziej, że wydawało mi się, że byliśmy przyjaciółmi. Znaczy jesteśmy. Chyba.
Chrząknęłam delikatnie, lecz żadne z nich nie przerywało sobie. Dalej wymieniali się śliną, i nie zanosiło się na to, by mieli skończyć.
Powtórzyłam gest, któryś raz z rzędu. Tym razem Kędzior zareagował, odrywając się od zaskoczonej dziewczyny. Oboje spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Nie przeszkadzajcie sobie, biorę gitarę i idę. – powiedziałam, szczerząc się od ucha do ucha. Niewinniutka Amy. No no.
Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam i wychodząc pokazałam tylko dwa kciuki w górę, na co blondynka prychnęła cicho pod nosem. No tak.
Wyszłam z sali, starając się powstrzymać śmiech. Wiedziałam, ze dziewczyna była w tym wszystkim zakłopotana. Że była zawstydzona tą całą sytuacją. A Harry? Mógł się chociaż pochwalić. Mógł powiedzieć mi o ich wspólnej chemii. Kto wie. Może nawet gdybym tam nie weszła, posunęłoby się to na wyższy szczebel.
Szłam wzdłuż długiego korytarza, prowadzącego do sześciu pokoi. W całym hotelu było ich w sumie dwanaście, gdyż liczba uczestników programu wynosiła tyle samo.
Tak naprawdę dopiero teraz zorientowałam się, że weszłam w ślepą uliczkę, z której nie ma drogi wyjścia. Jedyną ewakuacją były mahoniowe schody, które prowadziły na drugie piętro, czyli do miejsca, w którym znajdował się pokój chłopaków, gdzie bywałyśmy co raz częściej. Pięcioosobowe, przytulne pomieszczenie.
Pięć łóżek, kanapa, dwa fotele. Tak, to nazywają się dobre warunki.
Gdybym miała porównać je do warunków, w których mieszkałam dotychczas, nie chciałam się stąd wyprowadzać. Zależało mi na wygraniu tego programu. Chciałam pokazać wszystkim, że się mylą. Że marzenia się spełniają, jeśli tego chcesz. Bardzo mocno chcesz. Pragniesz tego z całych sił. Jeśli jest to twój główny cel i marzysz o tym by go osiągnąć.
Tak właśnie było ze mną. Chciałam opłacić przedszkole dla siostry, wpłacić kaucję za brata czy wylecieć do tego pieprzonego Nowego Jorku, w którym podobno marzenia się spełniają. Podobno.
Dotarłam pod pokój o numerze 12, i pukając w jego drzwi, czekałam na jakiegokolwiek lokatora, który miał się w nich pojawić. Nie licząc Harry'ego, który pewnie nie skończył jeszcze swoich zabaw z Amy.
Otworzyły się gwałtownie, a w nich stanął uśmiechnięty blondyn, jedzący kanapkę. No tak. Jak mogłam się tego nie spodziewać.
- Cześć. - powiedział zaskoczony. Po chwili na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech, który wyrzucił na zewnątrz lekko krzywe zęby. Były urocze. - Wejdź.
- Dzięki.
Tak jak mówiłam, pokój był przestronny i przytulny. W rogu palił się paręnasto calowy telewizor. Podejrzewam, że miał on trzydzieści coś cali, gdyż byłam dobra w tych "męskich" sprawach. Potrafiłam usprawnić przebitą oponę, naprawienie dętki w hamulcu od roweru również nie sprawiało mi większych kłopotów jak i rysunek techniczny obojętnie czego również był łatwym zadaniem. Wszystko dzięki pomocy brata, który zastępował mi ojca do czasu kary i więzienia.
A co z ojcem? Ojca nigdy nie było. Nigdy go nie poznałam, nigdy go nie widziałam. Nigdy. To pieprzone nigdy.
Choć Matthew często mi o nim opowiadał, trudno było mi go sobie wyobrazić, bo moja wyobraźnia ma wąskie granice. Zawsze cząstka mnie, kawałek mojego serca chciały go przytulić, podziękować za naukę jazdy na rowerze, czy dać mu buziaka w policzek, który byłby pełen dziecięcej, nieprzerwanej, a przede wszystkim szczerej miłości, lecz nie mogłam tego zrobić. Nigdy nie miałam okazji nawet uścisnąć mu dłoni. To przykre.
Nigdy nie lubiłam spekulować na temat rodziny i tematów z nią związanych. Nigdy nie chciałam chwalić się bratem w więzieniu czy siostrą narkomanką, lecz każdy ma swoją przeszłość, jedni lepszą, drudzy gorszą. Bywa. Życie jest okrutne.
- Chcesz coś do picia? - zaproponował, wyjmując z siatki puszkę Pepsi.
- A, no. - wycedziłam z uśmiechem na twarzy. - Masz jakiś sok?
- Pomarańczowy. - odpowiedział, podając mi szklaną butelkę z pomarańczową zawartością. Grzecznie podziękowałam, wygodnie usadawiając się na siedzisku.
- Nie miałem nigdy okazji bliżej cię poznać. - przyznał, deliaktnie się uśmiechając.
- To miłe, że ktoś chce spróbować. - zaimponował mi tym tekstem. Czułam jak na moich policzkach pojawiają się letnie maki, a twarz robi się kolorowa. - Ja też jakoś nigdy nie miałam okazji z tobą pogadać.
- Ta. - jęknął.

*


- I wtedy ona do mnie "Znamy się koleś?" - ryknął śmiechem, przymrużając przy tym oczy.
Również zaczęłam się śmiać, pokładając ciało na powierzchnię fotela.
- O boże. - wystękałam, mieszając słowa z odgłosami chichotów. Moich i Nialla. - Ale beka.
- Śmieszne nie? - powiedział, a ja pokiwałam pionowo głową, na znak potwierdzenia jego słów.
- Mega. - przeciągnęłam, delikatnie ziewając.
- Jesteś śpiąca? - spytał troskliwie.
Pokiwałam przecząco głową.
- Jesteś. - zaczął mnie przedrzeźniać.
- Nie, nie jestem. - odpowiedziałam pewnie. - Może obejrzymy jakiś film?
- Jasne. - wzruszył ramionami, a ja nakryłam bluzą Nialla nadgarstki. - Zimno ci? - Nie zabawiaj się w mamę Horan pomyślałam, podciągając się na fotelu.



Z perspektywy Amy

Podniosłam się gwałtownie, siadając na niewygodnym łóżku. Tylko to robiłam, gdy wróciłyśmy od Simona. W obskurnym pokoju wciąż panował półmrok. Jedyne światło dawał ekran mojego wibrującego telefonu, na którego wyświetlaczu widniał tłusty napis Alice. Mimo, że panna Stone była moją najlepszą przyjaciółką nie miałam ochoty z nią teraz rozmawiać, dlatego bez wahania odrzuciłam połączenie, ponownie opadając na twardy materac. Ona zawsze wiedziała kiedy jestem smutna czy kiedy kłamię, także żadne wymówki i zapewnienia nie byłyby w stanie przekonać ją co do tego, że wszystko jest w  porządku. Zdawałam sobie sprawę, że gdyby usłyszała mój zapłakany głos od razu wsiadłaby do samolotu i przyleciała do Londynu, tylko po to, aby mnie pocieszyć i przy okazji nawrzucać Harry'emu. Była prawie taka sama jak ja. Też dziewczęca, entuzjastyczna, pozytywna, zakręcona… Jedyną rzeczą, która nas odróżniała było to, że ona zawsze wiedziała co zrobić i podczas, gdy ja siedziałam samotnie w pokoju, ona już dawno rozprawiłaby się z powodem mojego smutku. Szkoda, że ja tak nie potrafię.
Nie byłam zakochana w Harrym, po prostu bardzo mi się podobał i zależało mi na nim. Coś powodowało, że cholernie mnie pociągał, ale kompletnie nie wiedziałam, co to mogło być. Uważałam, że był ładny, miły i zabawny, przy tym trochę tajemniczy, a więc idealny dla mnie. Czy tylko mi się wydaje, że to okropnie desperacko brzmi? Niestety po raz kolejny się pomyliłam i dałam wykorzystać. Jak zwykle. Mam szczęście do chłopaków, nie ma co pomyślałam sarkastycznie.
Pierwszy pocałunek powinien być magiczny, z osobą, z którą darzy się wspaniałym uczuciem, jakim jest miłość. Niestety go zmarnowałam i z przykrością muszę stwierdzić, że byłam temu współwinna. Przecież mogłam zaprotestować, odepchnąć go czy chociażby spoliczkować, ale ja jak zwyczajna lafirynda wymieniłam się z nim śliną.
-Głupia, głupia ja –jęknęłam, klepiąc się z otwartej ręki w czoło.
-Nie jesteś głupia, po prostu się zauroczyłaś –z transu wyrwał mnie niski i głęboki głos, którego nie potrafiłam rozpoznać. Poderwałam się siadając po turecku.
-Co? –spytałam niewyraźnie, kiedy smukła sylwetka Zayna podążała w moim kierunku. Ubrany w czarną koszulkę, tego samego koloru kurtkę z czerwonymi wstawkami w kratkę, oraz niebieskie rurki. Przysiadł się obok mnie, kładąc rękę na moim kolanie. Strzepnęłam ją natychmiastowo, spoglądając w jego brązowe tęczówki. Na jego twarz wkradł się pewny uśmiech, który bardzo mnie irytował. Moje serce lekko przyspieszyło bicia. Siedzieliśmy w ciszy, przypatrując się sobie. Czego on ode mnie chce? Bałam się, że może chciałby mnie skrzywdzić, bo przecież w dzisiejszych czasach nie brakuje zboczeńców. Jego osoba budziła we mnie niepokój. Oczywiście, mogłam zacząć krzyczeć, jednak strach który mnie ogarnął uniemożliwiał mi to.
-Nie martw się, nie był ciebie wart –rzekł nadzwyczaj spokojnie.
-Skąd? –nie mogłam się wysłowić –Skąd ty o tym wiesz? –wydukałam zszokowana. Przecież nikomu o tym nie mówiłam. Chyba, że ten dupek coś palnął.
-Wiem więcej, niż możesz sobie wyobrazić –odparł jak w horrorach, a mnie przeszły ciarki. –Nie masz się czym przejmować, jest wiele lepszych, którzy na ciebie czekają –szturchnął mnie w ramię i uśmiechnął się. Niestety nie widząc reakcji z mojej strony, kontynuował –Jesteś naprawdę prześliczną i sympatyczną dziewczyną, znajdziesz innego –na mojej twarzy mimo wszystko pojawił się delikatny uśmiech. Miałam wrażenie, że pierwsze lody zostały przełamane i możliwe, że nawiąże z czarnowłosym jako takie kontakty. Dlaczego akurat wtedy tak mi się zdawało? Proste, bo komplementował mnie i mimo wszystko, że często słuchałam pochwał na mój temat nigdy mi się one nie nudziły. Przecież nikt mi nie powie, że nie lubi być doceniany…
-Nie o to chodzi –zaprzeczyłam. –Wiem, że mogę być z kimś innym, po prostu jestem zmęczona ciągłym rozczarowaniem na ludziach –wytłumaczyłam, a chłopak zmarszczył czoło. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi i zauważyłam to, pomimo tego, że starał się to starannie ukryć. Pewnie wydawało mu się, że jestem kolejną pustą bogaczką, której zależy tylko na popularności, ubraniach i wymarzonym chłopaku, ale nie… Moja sympatia nie musiała być idealna, miała po prostu być. Być przy mnie. Tylko tyle mi wystarczyło.
-Ogarnij się i gdzieś wyjdziemy –wstał i poklepał mnie po ramieniu. Przytaknęłam głową, bo naprawdę nie miałam ochoty siedzieć i użalać się nad sobą.
Pognałam do łazienki, gdzie rozpuściłam związane na czubku głowy włosy, robiąc przedziałek na środku. Zmyłam rozmazany makijaż i nałożyłam nowy. Sunęłam szczoteczką wzdłuż moich długich rzęs, które rzucały delikatny cień na policzki i musnęłam usta czerwoną szminką.
-Gotowa –odparłam radośnie, widząc chłopaka oczekującego na mnie przy drzwiach. Zlustrował wzrokiem mój strój i zagwizdał z szarmanckim uśmiechem.
-Ładny żakiet –wskazał na niebieski płaszczyk.
Mijaliśmy korytarze, błądząc bez celu po domu jurorskim. Rozmawialiśmy trochę, poznając się lepiej. Konwersacja z nim nie była przyjemna. Miałam wrażenie, że stara się manipulować moimi wypowiedziami, a przy swoich własnych był tak tajemniczy, że czasem nie mogłam go zrozumieć. Psycholog się znalazł.
-Więc skąd jesteś? –spojrzał na mnie i włożył ręce w kieszenie.
-Waszyngton –powiedziała krótko.
-Mieszkasz tam sama? Czy może z kimś?
-Sama –nie chciałam się rozgadywać na temat mojej rodziny oraz domu. Bardzo nie lubiłam tych tematów, gdyż zazwyczaj przy głębszym poruszeniu tych spraw po prostu się rozklejałam. Matka – jedna z najlepszych lekarzy chirurgów w Stanach i ojciec –najsławniejszy w Ameryce adwokat. Dwójka wciąż zabieganych dorosłych nigdy nie specjalizowała się w roli rodzicielskiej i szczerze mówiąc czasem zastanawiałam się czy w  ogóle chcieli mieć dziecko, skoro tak czy siak od najmłodszych lat zajmowały się nim opiekunki. Nim, czyli mną.
-Spójrz –chłopak lekko szturchnął mnie w dłoń, po czym dyskretnie skinął w stronę zbliżających się z daleka Liama, Louisa i Harrego.
-Chodź –pociągnęłam go lekko za rękę w drugą stronę.
-Nie –zaprzeczył i jak na złość szedł w kierunku dwójki przyjaciół. Dopiero po momencie dotarło do mnie to co planuje. Zazdrość? Czy właśnie to poczuje brunet, kiedy ujrzy mnie i Zayna, idących za rękę korytarzem i śmiejących się? Czy jakiekolwiek udawanie ma jakiś sens? Dystans między nami gwałtownie się zbliżał, za to bicie mojego serca z każdym krokiem przyśpieszało. Oblał mnie zimny pot i do prawdy nie widziałam co robić. Uciekaj stamtąd kretynko! Krzyczały moje myśli, jednak silny uścisk brązowookiego nie pozwalał mi na to. Zmuszona sytuacją wysiliłam się na sztuczny uśmiech i dumie kroczyłam do przodu. Starałam się przybrać maskę pewnej siebie, choć nie jestem w stu procentach pewna czy mi to wyszło. Całą czwórką stanęliśmy na przeciw siebie. Zayn wyszedł w kierunku Liama, przybijając  z nim tak zwaną ‘sztamę’.
-Co tam stary? –zapytał wesoło szatyn –Pamiętaj, że o siódmej próba. –nie dał mu odpowiedzieć. W pewnym momencie zwrócił uwagę na nasze splecione ręce, których jak do tej pory nie zauważył –Ooo? Szczęścia! –poruszył zabawnie brwiami. Utkwiłam wzrok w kamiennym wyrazie twarzy bruneta, który tak jak ja tylko przysłuchiwał się ich wymianie zdań. 
-Jak po występach jurorskich? Denerwowałyście się? -tym razem pytanie skierowane było do mnie. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi, kręcąc przecząco głową i obdarzyłam Li przelotnym spojrzeniem. -A ja jak cholera, jestem ciekaw jak to wszystko wygląda od drugiej strony -zaczął paplać, a ja się wyłączyłam.
-Dobra my lecimy –oznajmił czarnowłosy.
-Bro, wszystko w  porządku? –Louis poklepał w ramię swojego kumpla, a my odeszliśmy spokojnie. Im dalej byliśmy od tej trójki, tym większą czułam ulgę, a nerwy powoli opadały. Dobra robota Amy, po prostu uśmiechnij się i pokaż temu dupkowi, co stracił.
-Dziękuję –powiedziałam cicho.
-Nie ma za co –odparł Zayn.

*

Weszłam do pokoju i jedyną rzeczą, o jakiej marzyłam, był chłodny prysznic. Zgarnęłam w dłoń ręcznik oraz inne potrzebne rzeczy i już miałam kierować się w stronę łazienki, kiedy drzwi do pokoju z hukiem się otworzyły. Z początku myślałam, że to może Emily czymś się zdenerwowała, jednak kiedy odwróciłam się w stronę źródła hałasu zamarłam.
-Mama, tata?! –pisnęłam przerażona, a wszystkie przybory runęły z hałasem o posadzkę.






Uhm, hej? Nie wiem, czy nawet wypada mi zwracać się do Was w taki sposób bo takiej długiej przerwie. Otóż razem z Koni rozmyślałyśmy nad blogiem i nad tymi, którzy tego bloga czytają, ale oczywiście sklejają dupska i nie komentują :) Nie, nie chcę nikogo obrażać, ale mogę Wam... No przysiąc, że taki komentarz "w te czy we w te" to prawda gówno i taka jedna opinia może uskrzydlić nas obie.
Ostatnio zabrałam się za czytanie wszystkich komentarzy z wszystkich wcześniej publikowanych blogów i... popłakałam się. Naprawdę. Z ręką na sercu. Czytając te wasze czułe słowa, od krótkich serduszek typu "<3" po długie opinie przez "fajne" czy "super" nie miałam serca się nie popłakać. Po prostu. Naprawdę nie wymagamy wiele. Po prostu zwykła kropka starczy - naprawdę!
Nie dodawałyśmy rozdziału dlatego, że go nie napisałyśmy, tylko dlatego, że... Spójrzmy prawdzie w oczy - OSTATNI ROZDZIAŁ SKOMENTOWAŁY CZTERY OSOBY. Czujecie tę ironię? Tak. T o na maksa smutne i nie wiem, czy w ogóle się tym przejmujecie, gdyż blog komentuje mniej niż 20% czytelników, a ja... Ja czuję się oszukana i przede wszystkim bezużyteczna w tym wszystkim.
Nie wiem, czy nas chcecie czy nie, ale proszę komentujcie bo jak tak dalej pójdzie to... UGH NIE CHCĘ O TYM MYŚLEĆ W TAKI SPOSÓB! :(

Bardzo Was kochamy, ale proszę - nie nadużywajcie naszej miłości, jeśli chcecie żeby TOM II naprawdę istniał.

Kocham Was najmocniej,
Emily xx


A ja za to powiem Wam, że znalazłam w sobie zapał do tworzenia. Oczywiście muszę wszystko przemyśleć, zanim coś napiszę, ale mam masę pomysłów. Chciałam przy okazji podziękować, że z nami jesteście i powiedzieć, że gdyby nie Wy, nie byłoby nas. Każda z Was jest moim małym słoneczkiem, ale nie denerwujmy więcej Jannelle i pokażmy jej, ile potrafimy. Ten rozdział jest wyjątkowo dla nas ważny, gdyż jesteśmy prawie w połowie pierwszego tomu i pisząc tą drugą połowę, naprawdę się ze sobą zżyłyśmy. Jak wiecie dostałam tego bloga od Sam aww i nie miałam pojęcia, z kim będę go pisać, ale chciałam się podjąć tego zadania. To był czas mojej weny i jestem dumna z moich pomysłów z tego okresu. Mam nadzieję, że Wy też będzie i może zdecydujecie się mi o tym powiedzieć? Czekam na Wasze opinie! :)

Buziaki,
Amy xoxo

10 komentarzy:

  1. Witajcie kochane! <3 Może zacznę od tego, że doskonale wiem co czujecie! Ja i Mer zmagamy się z dokładnie tym sam problemem. Komentuje część mniejsza niż jedna piąta i całkowicie zdaję sobie sprawę z tego, że jest to mało zadowalające! :( Osobiście staram się zawsze komentować, nawet z ogromnymi spóźnieniami, ale mocno staram się, bo nawet na przykładzie Merit wiem, że nigdy nikomu się nie chce. :( Nie martwcie się kochane, trzeba wierzyć w to, że w końcu będzie lepiej! ;) Teraz może powiem coś na temat rozdziału, bo nie chcę Wam już smęcić! :) No więc moim zdaniem rozdział jest przecudowny! <3 Czyżby między Emily, a Niallem coś się miało dziać? :> Muszę przyznać, że podoba mi się to chociaż sama już nie wiem, bo Zayn jest równie kuszący, haha! :> No właśnie Zayn! Teraz taki kochany i pomocny w stosunku do Amy, tak? Muszę przyznać, że zaskoczył mnie tym, ale i tak bardzo go lubię! :D No, a Amy i nasz Harold... Sama nie wiem co o tym myśleć! Sama nie wiem czy Harry się tak do końca tym przejął, zobaczymy co z tego wyniknie! No i rodzice Amy! Wow, co tak nagle przypomnieli sobie o córce!? Jestem bardzo ciekawa, co takiego się dalej wydarzy i jak to wszystko się potoczy! Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, zapraszam do nas i do napisania! :) xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i mam ogromną nadzieję, że jak już Janelle wstawi nowy szablon to się Wam spodoba! :))

      Usuń
  2. Kocham na maksa i czekam na kolejne <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny, czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham tego bloga,no :D wstawiajcie częściej rozdziały,prooooszę*.*

    OdpowiedzUsuń
  5. przepraszam za spam. nie znalazłam zakładki:(


    Nudna, zwyczajna, kujonka. Neste można określić wieloma jakże negatywnymi epitetami. Nie umie się bawić, wiecznie siedzi z nosem w książkach, a później pracuje. W końcu medycyna jest ciężka. Wszystkim wydaje się, że Nesty nie da sie zmienić.
    Harry jest szalony, wiecznie młody. I lubi dokonywać rzeczy niemożliwych. Na cel bierze sobie ową Neste i postanowienie, że uda mu się choć trochę ją zepsuć.
    Ale czy da radę zmienić grzeczniutką dziewczynkę jaką jest Nesta Clark?

    zapraszam na naughty-ff.blogspot.com i proszę o szczerą opinię:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie lubię się powtarzać ale.. to co tworzycie tutaj, piszecie jest po prostu świetne <3 Wydaje mi się, że to chyba jeden z najwspanialszych blogów, które czytam. I to ile serca wkładacie w pisanie...
    Bardzo zainteresowało mnie to z Amy i Zaynem. Ciejawe co z tego będzie. Jednak według mnie bardziej pasują do siebie Amy+Niall i hmm.. Emily+Zayn? Nie wiem jak to rozwiążecie i jakie macie ppomysły, ale na pewno będzie zajebiście :) Jestem też baaaardzo ciekawa co z rodzicami Amy ;) Mam nadzieję, że w następnym rozdziale wszystko się wyjaśni ♥
    Weny xoxoxo
    @DirectionerxOla

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny i idę czytać dalej ;d buziaki i nie poddawajcie się :)

    OdpowiedzUsuń