niedziela, 1 grudnia 2013

TOM I: część dziesiąta

z perspektywy Emily

Ciche westchnięcie zostało rozniesione przez echo. Kątem oka podpatrzyłam jak zdenerwowany blondyn podpiera się na łokciach.
- Amy nie wraca już przez dwa dni - wyłkałam zrezygnowana. Nie chciałam tak histeryzować, ale jeśli ona się nie pojawi... Czy to będzie koniec mojej kariery? Nie dopuszczę to tego! - Dwa dni! - mój głos drżał na każdym słowie, mimo to że dochodził do krzyku. - Nie wiem co mam robić - westchnęłam, opierając się o ramię przyjaciela.
- Pójdź z tym do Simona - poradził, a ja spojrzałam na niego spod byka. - No co? - zmarszczył brwi, a ja odwróciłam wzrok. - Mówię poważnie! - zarzekł, a moja głowa opadła na moje kolana. - Całkowicie poważnie! - jego ton był tak głośny, że wibrował na mojej skórze. Całkiem przyjemnie. - Emily! - szturchnął mnie w ramię, a ja spojrzałam na niego tempo.
- To koniec Niall - szepnęłam zrezygnowana - Amy już nie wróci.
- Czyś ty postradała zmysły?! - odezwał się, szarpiąc mnie za ramiona mocnym uściskiem. Czasami był zbyt wybuchowy i nawet ja nie mogłam tego znieść. - Amy wróci! - dodał żwawo, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę. - Jesteś najlepsza, nie możesz zrezygnować tak łatwo! - oznajmił, lekko zniżonym głosem. - A na pewno nie przez takie coś!
- To co chcesz zrobić, huh? - jęknęłam złośliwie.
- Mogę pójść z Tobą do tego Simona - zaproponował, a ja przytaknęłam lekko - jeśli tylko chcesz.
Spojrzałam na niego spod byka.
- Oczywiście, że chcę! - rzuciłam, tuląc się w jego ramiona. Co za cudowny człowiek, pomyślałam uśmiechnięta.
- Załatwmy to jak najszybciej - powiedział, odsuwając się ode mnie, a po jego odejściu moją klatkę piersiową otulił zabawny chłód. - Najlepiej teraz - nacisnął, a ja spojrzałam na niego niepewnie. - Nie możesz się tak trzymać w niepewności - przyznał, bawiąc się kosmykiem moich farbowanych blond włosów. - Im szybciej tym lepiej.
- Nie jestem pewna - westchnęłam, podpierając się na łokciach. Starał się na siłę rozbawić mnie czymś zupełnie nieśmiesznym. Wysiliłam się na nieszczery i zupełnie plastikowy uśmiech, by sprawić mu tą radość. - No dobra.
W co ty się pakujesz kobito, pomyślałam wstając z łóżka i udając się za uszczęśliwionym chłopakiem, ciągnącym mnie za rękę.
Obijaliśmy się o każdy kąt korytarza, a każda ściana i jej część była dosłownie nasza. Nierównymi krokami kroczyliśmy w stronę najniższego z pięter by dostać się na parking. Mimo to, że mój samochód był w stanie opłakanym, a obite tylnie drzwi ledwo się trzymały, autko sprawnie poruszało się po drodze i chyba to się liczy.
Kopnęłam w obite drzwi by dostać się do środka. Przerażony chłopak nieudolnie próbował wsiąść do wnętrza pojazdu, spokojnymi ruchami ciągnąc klamkę ku sobie.
- Musisz kopnąć - zaśmiałam się, widząc jak chłopak nogą rusza auto. - Mocniej! - starałam się kryć swoje rozbawienie . - Nie martw się, to auto już ma swoje lata - przyznałam, poprawiając lusterka. Po ciężkich próbach nareszcie dostał się do środka, sapiąc ciężko.
- Nie wiedziałem że masz prawko - przyznał ruszając ramionami.
- Bo nie mam - uśmiechnęłam się mimowolnie, przekręcając kluczyk w stacyjce. Silnik cicho zamruczał, a ja westchnęłam zrezygnowana. - Tylko nie to - jęknęłam głośno, uderzając głową w kierownicę.
Wysiadłam z auta, trzaskając drzwiami, z których odpryskiwała już zielonkawa farba. Podeszłam do maski, otwierając ją z impetem. Zardzewiałe zawiasy wydały cichy dźwięk. Spojrzałam do środka i nie kryłam zdziwienia spoglądając na jasnozielone liście wciśnięte pomiędzy silnik i inne części. Palcami zwinnie pozbyłam się roślin, które zalegały na urządzeniach i ponownie wsiadłam do samochodu.
- Co jest? - spytał zdziwiony, spoglądając na moją twarz. - Ubrudziłaś się - powiedział, kciukiem ocierając mój policzek. Jego dotyk był taki przyjemny.
- Liście - westchnęłam, po raz kolejny przekręcając kluczyk w stacyjce. Tym razem wszystko poszło po mojej myśli. - Wpadły pomiędzy silnik - oznajmiłam, naciskając pedał gazu. Samochód pchnął do przodu, po czym prostą drogą wyjechał z podziemnego parkingu.
- Mogę Ci zadać parę pytań? - spytał nieśmiało, a ja uśmiechnęłam się w odpowiedzi. - Dlaczego prowadzisz skoro nie masz prawka? Umiesz?
Prychnęłam śmiechem.
- Brat mnie nauczył - wzdrygnęłam się na wspomnienie o rodzinie. Nieprzyjemny dreszcz zalał moje ciało. Zamrugałam parę razy, próbując odpędzić od siebie tą myśl.
- Skąd masz takie fajne auto? - powiedział, przeglądając płyty w schowku.
- Od mamy - zaśmiałam się, włączając kierunkowskaz po czym auto skręciło w boczną uliczkę. - Czemu pytasz?
- Żabka to klasyk - przyznał, machając ramionami. Wyjęłam kluczyki ze stacyjki, chowając je do kieszeni przydużej bluzy. Szybkim krokiem przedarliśmy się przez zmoczony deszczem chodnik, stając pod dość obszernym dachem jednorodzinnego domu.
Białe, idealnie gładkie ściany na których w równych odstępach znajdowały się okna, przez które przedzierało się lekkie słońce pieszczone przez deszczowe chmury. Zielona trawa, posadzona wokół budynku i kwiaty wyrastające zza zielonych pnączy dodawały miejscu delikatny urok. Czarne BMW X4 postawione przed garażem lśniło się w blasku promieni słonecznych oświetlających farbę naniesioną na samochód.
Podeszliśmy do dębowych drzwi, w których po chwili pojawił się zdziwiony naszym widokiem mentor. Przełknęłam ślinę, uśmiechając się do mężczyzny.
- M-miło Was widzieć - odwzajemnił gest, ręką zapraszając nas w głąb swojego mieszkanka. Ale raczej mieszkanka to nie przypominało... - Co Was do mnie sprowadza? - No tak, przecież ludzie zawsze muszą mieć powód.
- My tylko...
- Przyszliśmy porozmawiać - przerwałam blondynowi, puszczając mu figlarne oczko. Wymownie uśmiechnął się w moją stronę uśmiechem nawet nie zacząłem.
- Coś się stało? - spytał od razu.Czy zawsze musimy coś nabroić?!
Głośno zachłysnęłam się powietrzem wpuszczonym do ust.
- Amy nie wraca przez dwa dni - wycedziłam na wydechu, czekając na reakcję mentora. Chyba taka sytuacja jeszcze nie miała miejsca w X-Factor. Zawsze jakaś nowość, pomyślałam ściskając palce na swoim udzie, marszcząc materiał jeansowych spodni opinających moje nogi.
- Co mam rozumieć pod słowami nie wraca? - jego ton był co raz bardziej wyniosły i głośny, a ja myślałam że jego wściekłość zmiecie nas na drugi koniec dość obszernego salonu.
- Po prostu nie ma jej - wtrącił Niall, który przez praktycznie całą rozmowę udawał mysz i siedział cicho, co było kompletnie nie w jego stylu.
- I nie wraca - dodałam zrezygnowana, wzdychając cicho.
Simon złożył ręce, dźwięcznie wypuszczając powietrze z ust.
- Daje wam dwa dni - odparł już nie tak agresywnie. Wydawałoby się, że ktoś go podmienił, lub po prostu go uspokoił. - Więcej nie mogę - wytłumaczył, mieszając szklaneczką bourbonu. - Za 9 dni występy live, a musicie jeszcze przećwiczyć.
Zamrugałam parę razy, nie mogąc uwierzyć jego słowom.
- A co jeśli...
- Zostaniecie zdyskwalifikowane - przerwał mi ostrym tonem. Nie chciałam tego kończyć. Nie, nie i jeszcze kurwa raz nie! - Innej możliwości nie widzę.
Wstaliśmy z kanapy, żegnając się z mężczyzną po czym oboje wsiedliśmy do auta.
- No to kicha - jęknął blondyn, opadając na podarte siedzenie wykonane ze skóry. - Wiesz, że jeśli Amy nie wróci będziesz musiała wrócić do domu? - wzrokiem wymierzył w moją osobę. Przełknęłam ślinę, zakładając drżące ręce na kierownicę.
Nie spierdol tego Amy, proszę!

z perspektywy Amy

Przetarłam dłonią oczy i odruchowo spojrzałam na zegarek. Dziesiąta rano. Dzisiaj wprowadzam w życie mój plan. Po tym, jak wypaplała przed moimi rodzicami, gdzie jestem, Alice obiecała pomoc mi się stad wydostać. A było to dość łatwe, zważywszy na to, że była teraz ulubienica moich rodziców. Co jakiś czas przychodziła do mnie pod pretekstem podania lekcji, ważnej sprawy sercowej, przyniesienia lektury, czy innych dupereli. Byli na tyle tępi,a może bardziej zapracowany, by nie zorientować się, ze są wakacje. A w tym czasie Alice wynosiła z mojego pokoju w swojej dużej torbie potrzebne mi do przeżycia rzeczy. Obiecała tez pożyczyć mi walizkę i dokupić różne potrzebne rzeczy.
Pobiegłam szybko do łazienki i wykonałam najważniejsze poranne czynności.
Byle jak najszybciej. Juz nie mogę się doczekać, by się stad wydostać. Wyszczotkowałam zęby, a szczoteczkę wsadziłam w foliowy woreczek i wrzuciłam do torby, gdy zadzwonił telefon. Podbiegłam do niego szybko, wyłączając dźwięk, by rodzice nie dowiedzieli się, ze odkryłam ich tajemna skrytkę, gdzie go ukryli.

Zabierz tylko ładowarkę i telefon. Wszystko inne ci kupiłam. Nie wzbudzaj podejrzeń. A xxx

Wyciągnęłam szczoteczkę z woreczka i schowałam ja do szuflady. Dzięki ci Boże za Alice.
Wsadziłam telefon do kieszonki wewnątrz dżinsowej kurtki, a ładowarkę wrzuciłam na dno torby pod książkami z chemii. To z niej dzisiaj robimy "projekt" i dlatego rodzice zmuszeni są mnie wypuścić.
Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi wsadziłam na nogi białe conversy i ruszyłam biegiem do drzwi. 
-Można wiedzieć, gdzie się tak spieszysz? -zapytała moja matka, a ja szybko wciągnęłam powietrze do płuc.
-Chcesz, żebym padła na zawał? -odezwałam się podirytowana. Gdy kobieta spojrzała na mnie wyczekująco, uraczyłam ja
odpowiedzią:
-Przecież robimy dziś z Alice projekt. Zgodziłaś się...
-Torba -poleciła, a ja podziękowałam w duchu brunetce za zapobiegliwość. -Już i tak masz dużo książek, po co biblioteka?
-Bo muszę wiedzieć coś więcej niż jest w szkolnym podręczniku -zaczęłam już wkurzona.
-Gotowa? -nagle rozległ się głos Alice. Jak zwykle mnie ratuje.
-Nie wiem. Jestem gotowa? -zapytałam rodzicielki, a ona pokiwała głową z uśmiechem. Śmiej się póki możesz, bo moja przyjaciółka jest podwójną agentką, mamo. Nie możesz jej mieć na wyłączność. Minęłam kobietę w drzwiach, kolejny raz wracając do miejsca, gdzie spełniają się marzenia. Ruszyłyśmy przed siebie, nie zamieniając ze sobą słowa. Moja matka nadal myślała, ze się nie lubimy. Gdy tylko zniknęłyśmy za rogiem, ujrzałam podstawiona taksówkę. Kierowca już otwierał przede mną drzwi, a ja z łzami w oczach spojrzałam na przyjaciółkę.
-Będzie mi cie brakowało -wyszeptałam, wieszając się jej na szyi.
 -Nie mamy teraz czasu na czułości -powiedziała z uśmiechem. Zawsze była tą rozsądniejszą. Złapała mnie za ramiona i szukała mojego wzroku, wiedząc, że to sprawi, iż się skupię. -Jak na razie będę cie kryła, ale potem musisz sobie radzić sama. W różowej torbie masz buty, a niebieskiej resztę ubrań. Kosmetyczkę chyba rozpoznasz. A i widzisz te pakunki tutaj? To taki bonusik ode mnie. Marynarki i sukienki. Nie daj się! -krzyknęła, pchając mnie do taksówki. Pomachałam jej zza okna. Właśnie jadę spełniać marzenia! krzyknęłam w myślach i zaśmiałam się w głos, spotykając się z zdziwionym wzrokiem taksówkarza.

*

Mężczyzna rozpakował bagażnik, a ja wręczyłam mu do reki odpowiedni banknot, odbierając od niego pakunki.
-Niech się panienka nie kłopocze, ja zaniosę. 
Pokiwałam przecząco głową, podziękowałam za wszystko i ruszyłam do drzwi. 
-Amy! -usłyszałam krzyk i od razu przymknęłam zdenerwowana oczy. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, nagany, czy zadowolenia. Blondynka rzuciła mi się na szyje, co było nie małym zdziwieniem, gdyż z reguły nie okazuje uczuć. Nie względem mnie. Po chwili na horyzoncie pojawił się Niall, który uśmiechnął się szeroko w moim kierunku, a za nim Louis, który nie wiedział, co ze sobą zrobić. W końcu objął mnie od tyłu, gdyż z przodu nadal wisiała na mnie Emily i pochylił się nad moim uchem.
-Tęskniłem -wyszeptał, a po moich plecach przeszły ciarki. Nie do tego mnie przyzwyczaił. Odsunął się ode mnie i chwycił w dłonie moje walizki, skacząc radośnie w stronę drzwi, co spowodowało szeroki uśmiech na moich ustach. Blondynek postanowił mu pomóc, tym samym zostawiając mnie sam na sam z dziewczyną. Klepnęła mnie w ramię, odsuwając się ode mnie.
-Wiesz, jak się martwiłam? -rzuciła oskarżycielskim tonem. -Co cię tak długo zatrzymało?
Wzięłam głęboki oddech, chwyciłam blondynkę za rękę i pociągnęłam w stronę ogrodu. Czas, by dowiedziała się trochę o mojej rodzinie.

*

-Niezła historia -szepnęła z uznaniem. -A ta Alice... Muszę jej podziękować! -krzyknęła radosna. -Jesteś prawie córką mafii -podniecała się, a mnie rozbawiło to określenie.
-Ta... Jestem córką chrzestną -powiedziałam, po czym obie parsknęłyśmy śmiechem. 
-Nie masz się, o co martwic. Teraz, gdy wiem, co się stało, nie puszcze cie samej nawet na sekundę. Nie możesz mi już uciekać!
Niby to miała być groźba, ale ucieszyłam się z jej słów. Wreszcie ktoś chce mnie przy sobie zatrzymać.
Nagle blondynka przygryzła dolną wargę i spojrzała w podłogę. Odwróciłam się i za sobą ujrzałam Zayna. Uśmiechnął się do mnie szeroko, jakby się stęsknił i powoli do nas podszedł. Wstałam szybko i rzuciłam mu się na szyje,co spotkało sie z zszokowanym wzrokiem Emily. 
-Nie dziękuj Alice. Osobą, która mnie przekonała do powrotu był Zayn -powiedziałam przyjaźnie, opierając się o ramie mulata. Dziewczyna spojrzała na niego maślanymi oczami i wyjąkała ciche podziękowania. Chciałam zostawić ich samych sobie, by się rozpakować, ale blondynka powstrzymała mnie, szybko łapiąc za nadgarstek. 
-Gdzie idziesz? -zapytała nad wyraz ostro. Przewróciłam oczami. "Nie spodziewałam się, że tak szybko zaczniesz mnie kontrolować." pomyślałam znużona.
-Spokojnie, chce się tylko rozpakować i zobaczyć, czy chłopaki nie roznieśli naszego pokoju -mruknęłam naburmuszona. Kiwnęła lekko głową, prawdopodobnie rozważając, czy ktoś da rade mnie porwać na tak krótkim dystansie. Chyba uznała, ze jest to niemożliwe, gdyż uścisk na moim nadgarstku rozluźnił się, po chwili całkowicie znikając. Posłałam brunetowi lekki uśmiech i ruszyłam do swojego pokoju. Za czym ja tak bardzo tęskniłam, skoro to miejsce jest takie obskurne? A, no tak, za spełnianiem marzeń. Uśmiechnęłam się sama do siebie. 
Nawet moje myśli pozostały niesamowicie pozytywne.


Cześć, cześć i czołem :) Jej, ostatnio martwi mnie trochę, że prawie wcale nie komentujecie. Wiem, że blog nie ma wielu czytelników, jednak chciałabym, by co najmniej 1/3 komentowała bloga. A tym czasem poprzedni rozdział skomentowały tylko 4 osoby. Ale dość o tym :)
Jestem dość zadowolona z tego co się dzieje i mam nadzieję, że wy też. Zbliżamy się do końca części pierwszej! :) Mam nadzieję, że druga część będzie jeszcze lepsza niż ta.
Całuję i ściskam,
Wasza Ems xxxxxx

P.S. KOMENTUJCIE NO! :)))

Hej ho! <3
Jest to jeden z moich ulubionych rozdziałów, bardzo mi się podobało pisanie go i mam nadzieję, że Wam również przypadnie do gustu. Mam ochotę skakać ze szczęścia, gdy widzę choć jeden komentarz! :)
+pamiętajcie, że dzisiaj wracam na letswork!
Buziaczki,
Amy xoxo

7 komentarzy:

  1. świetne i cieszę się ze piszecie rozdziały :) codziennie sprawdzam czy coś się nowego pojawiło ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale z drugiej strony, są osoby, które komentują, a przynajmniej starają się komentować pod każdym rozdziałem :)
    Co do rozdziału, to bardzo mi się podoba i nie mogę doczekać się następnego♥
    Lecę na bloga Koni :)
    Weny xoxoxo
    @_Moments_

    OdpowiedzUsuń
  3. No! W końcu jestem i komentuję więcej niż przecinkiem ^^
    Co do fabuły: oryginalna, wielowątkowa... per-fect. Z Zayna niezły dupek, najchętniej bym do niego przyszła i coś zrobiła. Kiedy on się ogarnie? Amy i Emily to całkiem zgrany duet, cieszę się, że tej pierwszej udało się drugi raz uciec ^w^ Z wątkami z kategorii 'relacje międzyludzkie' już troszkę się pogubiłam, ale ja wielu, naprawdę wielu rzeczy nie ogarniam, nie przejmujcie się :)
    Nie martwcie się małą ilością komentarzy. Czasami to z roztargnienia się zapomina albo czyta się na komórce a 'dodaj komentarz' się nie ładuje (tak często jest w moim przypadku :/).
    Nie mogę się doczekać nowego rozdziału!
    @Irydda
    http://through-the-dark-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. TAK BARDZO MOCNO, OKROPNIE PRZEPRASZAM! :( Naprawdę nawet nie wiem co już napisać! :( Jestem okropna, wiem i naprawdę jeszcze raz baaaaardzo mocno za to przepraszam! :( Ostatnimi czasy, nie spędzam zbyt wiele czasu w blogsferze, bo szkoła nie daje mi takiej możliwości i jedyne co mnie teraz spotyka to miliony sprawdzianów, testów, kartkówek i nie mam nawet jak przeczytać rozdziału! :( Dobra, koniec o tym, bo już naprawdę mam dość tego wszystkiego! Przejdźmy wreszcie do tematu opowiadania! :) Rozdział jest jak z resztą zawsze przewspaniały i wciąż trapi mnie to, że nigdy nie wiem jak zacząć ten komentarz, bo odnoszę wrażenie, że cały czas wygląda to tak samo! :( No nie ważne! Ważne, że rozdział jest super hiper mega cudowny, a co najważniejsze! Mam wrażenie, że jest nieco dłuższy od pozostałych, co jedynie niezmiernie mnie cieszy! Z tego co rozumiem zaczynamy drugi tom tak!? Jestem mega ciekawa i podekscytowana, bo jest tyle rzeczy, które mnie ciekawią i już chciałabym się dowiedzieć jak to wszystko się potoczy! Jaki wpływ będą miały stare wydarzenia na to co będzie się działo w przyszłości? Jejku naprawdę jestem mega ciekawa! Najważniejsze jednak, że Amy wróciła! Już się bałam, że zakończycie ten tom bez jej powrotu! Na szczęście wszystko potoczyło się dobrze i teraz tylko czekać na dwójeczkę! :) Cholernie wam dziękuję, że piszecie! Życzę Wam ogromnej weny na drugą część i do napisania skarby! :) xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troszkę ci się pomieszało kochana, bo zostały nam jeszcze 3 rozdziały tomu I :)

      Usuń
  5. Nominujemy cię do Liebster Awards <3 szczegóły na: http://all-this-little-things-opowiadanie.blogspot.com

    Pozdrawiamy ^^
    Julie & Cathy

    OdpowiedzUsuń