środa, 1 stycznia 2014

TOM I: część dwunasta

z perspektywy Amy


-Gotowa zrobić przed Stylesem to swoje wielkie przedstawienie? -zapytał mulat, a ja wyszczerzyłam się w uśmiechu.
-Co masz na myśli? -niewinnie odpowiedziałam.
-Jutro, przed waszym występem live. Będę ci życzył powodzenia i dopilnuje, by loczek też tam był, by podziwiać nasze "czułości" -zrobił cudzysłów z palców, na co uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
-Podoba mi się ten plan -rzuciłam i zerknęłam na zegarek. -Ale muszę lecieć. Miałam pójść tylko po jabłko. Emily już i tak się domyśla, że coś jest nie tak -wzięłam płytki oddech i spojrzałam mu w oczy. -Jesteś pewien, że nie mogę jej powiedzieć. 
-Nie -powiedział stanowczo. -Im więcej osób wie, tym większe jest prawdopodobieństwo, że się wyda. Dobrze o tym wiesz.
Spuściłam zrezygnowana głowę, chwyciłam jedno z czerwonych jabłek i ruszyłam do pokoju. Wzięłam pierwszego gryza i od razu je wyplułam. Mogło być nie umyte! Weszłam do pierwszego lepszego pokoju, by szybko je umyć. Już i tak wszyscy mnie uważają za konkurencję i mnie nie lubią. Mogę im dać jeszcze jeden powód! Na szczęście w środku było pusto. Złapałam szybko za jedyną klamkę w pokoju i stanęłam jak wryta przed Louisem w luźno zawiązanym na biodrach ręczniku.
-Amy? -zapytał z uśmiechem, a ja szybko zakryłam oczy.
-Nic nie widziałam! -pisnęłam przestraszona i poczułam, jak na moich policzkach pojawiają się dwa różowe ślady. Usłyszałam jego lekki, melodyjny śmiech.
-Przecież mam na sobie ręcznik -powiedział, a ja powoli odsłoniłam oczy. Spojrzałam na lekki zarys mięśni na jego brzuchu i szybko odwróciłam wzrok. Może nie był Schwarzeneggerem, ale i tak ciężko było mi się skupić.
 -Bo ja tylko... -spojrzałam w prawo, by móc się skupić. -Ja przyszłam... -teraz lewo, może ty mi pomożesz? -No bo jabłko... -zaczęłam kolejny raz, ale zrezygnowana odwróciłam się na pięcie i wyszłam z jego pokoju. Równie dobrze mogę umyć to jabłko u siebie.
-Do zobaczenia! -krzyknął za mną i mogłam się założyć, że wstrzymuje śmiech. Przewróciłam oczami, ale mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie lekko. Gdy weszłam po schodach ucieszyłam się, że loczka już nie ma. Weszłam cichutko do pokoju, usiadłam na łóżku i zajęłam się konsumpcją mojego jabłka. Raz się żyje, nie muszę go myć. I tak umrę. Blondynka była tak zajęta brzdąkaniem na swoim instrumencie, że nie zauważyła mojego powrotu. Uwielbiałam patrzeć na ludzi zatracających się w muzyce. Ona uskrzydla. Zawsze zazdrościłam takim osobą tego daru i cierpliwości. Kiedy byłam małą dziewczynką grałam z moją kochaną ciocią na pianinie. Umiałam już grać głupie "Sleep Baby Sleep", gdy moja mama postanowiła zerwać kontakt z ciocią, gdyż miała na mnie "zły wpływ". Chyba nigdy się nie dowiem, o co naprawdę chodziło. Jako hołd naszej specjalnej więzi, mojej i cioci, postanowiłam, że już nigdy nie zagram na tym instrumencie. Co nie oznacza, że przestałam je kochać. Miałam kolegę, który grał mi na nim tak często, jak chciałam. Pokazałam mu nawet moje umiejętności, ale tylko mnie wyśmiał. Chciał mnie nawet nauczyć, ale grzecznie odmówiłam. Wiem, że byłam malutka, ale dalej wolę słuchać, jak ktoś gra od grania samej. Emily dopiero zorientowała się, że już wróciłam, gdy w mojej ręce został ogryzek i wstałam, by go wyrzucić.
-Ile tu siedzisz? -zapytała zdziwiona, wzruszyłam ramionami.
-Zdążyłam zjeść jabłko, nie? -odpowiedziałam i usiadłam koło niej. -Wyjdźmy gdzieś -powiedziałam z chytrym uśmiechem na ustach.
-Simon powiedział, że mamy ćwiczyć -westchnęła.
-Simon powiedział, że mamy się stać zespołem -odgryzłam się. Wstałam szybko i rzuciłam jej bluzę z kapturem. Sama szybko wciągnęłam na szarą podkoszulkę na grubych ramiączkach i różowy, dziurkowany sweter.
-Weźmy też czarne okulary, jakby nas dopadli fani -zakpiła Emily, a ja podałam jej jedną z trzech par moich okularów. Wymknęłyśmy się szybko z domu jurorskiego i w szaleńczym tempie pobiegłyśmy na autobus. Blondynka krzyczała za mną, że ma samochód, ale zignorowałam to. Mamy przeżyć przygodę!


-Jak gorąco! -kolejny raz jęknęła Emily. Nie musiała tego powtarzać tyle razy, sama czuję, że się ze mnie leje. Skąd mogłam wiedzieć, że właśnie dziś jest najcieplejszy dzień w roku? 
-Wejdźmy tu! -wrzasnęłam, gdy zobaczyłam McDonalda. Tam zawsze jest klima! Szybko wbiegłyśmy do pomieszczenia i odetchnęłyśmy z ulgą.
-Łazienka! -krzyknęła Lily, ciągnąc mnie za rękę do ciasnego pomieszczenia. Przewiązała sobie bluzę w pasie, gdy ja ściągnęłam swój sweter. Związała swoje długie włosy, gdy ja zrobiłam to samo. 
-Wyglądasz, jak ja -mruknęłam, widząc jej szarą podkoszulkę i wsunęłam na nos okulary. Ruszyłam przed siebie dumnym krokiem i podeszłam do kasy, przy której, o dziwo, nie było kolejki. -Shake'a truskawkowego -powiedziałam, gapiąc się w telefon, marząc o połączeniu się z wifi.
-Razy dwa -krzyknęła za mną Emily. Przewróciłam oczami, gdy to usłyszałam. Ale mnie małpuje! Wzięłam w dłoń zamówienie i ruszyłam do wolnego stolika.
-Simon powiedział, że mamy odkryć siebie, a nie papugować po sobie -westchnęłam nad telefonem.
-Nie małpuję cię -prychnęła, gdy zajęła miejsce.
-Wyglądasz, jak ja -zaczęłam, teatralnie spoglądając na nią zza szkieł okularów. Poprawiła okulary na nosie i pociągnęła łyka shake'a. Mogłam się założyć, że przewracała oczami.
-Nie wyglądam, jak ty -westchnęła, pewnie już zmęczona tą kłótnią. Rozejrzałam się po restauracji i zauważyłam chłopaka wpatrzonego w laptopa.
-Zapytajmy jego -powiedziałam i ruszyłam w stronę bruneta. Podniósł wzrok, gdy nam nim stanęłam i podniósł jedną brew do góry. Usiadłam przed nim, ściągnęłam okulary i udałam przerażoną.
-Widzisz tą dziewczynę tam? -dyskretnie wskazałam na Emily. -Wygląda, jak ja, prawda?
Kiwnął powoli głową, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
-Dziękuję -powiedziałam i ruszyłam w stronę blondynki.
-Jesteś Amy Jerkins? -zawołał za mną, a ja zdziwiona odwróciłam się w jego stronę. -Oglądałem twoje przesłuchanie. Byłaś niesamowita. Włączyli cię do grupy, prawda? -powoli pokiwałam głową, a on rozgadał się na dobre. -Wow, to niesamowite! Nie dziwie się, że ta dziewczyna chce wyglądać tak, jak ty. Masz talent! A kim jest twoja partnerka? W sumie nie zwróciłem na nią uwagi, ale pewnie jest dobra. Przecież nie mogli ci dać jakiegoś przeciętniaka...
Uciszyłam go ruchem ręki i pokazałam na przyjaciółkę.
-To jest Emily, moja partnerka. Jest niesamowita, utalentowana, piękna i wyjątkowo inteligentna. Musisz być idiotą, skoro nie zwróciłeś na nią uwagi, bo ma więcej talentu niż połowa uczestników razem wzięta, łącznie ze mną. Miłego dnia życzę -skończyłam wypowiedź, chwyciłam blondynkę za rękę i pociągnęłam do wyjścia.
-O co tam chodziło? -zapytała skołowana Emily.
-Facet jest naszym fanem, pomachaj mu -zachęciłam ją, gdy stałyśmy przy drzwiach. Z lekkim uśmiechem na ustach wykonała lekki ruch ręką i zniknęłyśmy za drzwiami.
-Naprawdę jest naszym fanem? -ekscytowała się.
-Nie bądź taka zdziwiona, jesteśmy niesamowite! -krzyknęłam, a ona zaśmiała się w głos, łapiąc moją rękę. Była taka drobna. I taka miła. Wcale nie była wredna. Ta przygoda niesamowicie nas zbliżyła. Fajnie byłoby mieć kogoś takiego przy sobie. Kogoś, kto powie ci nawet najstraszniejszą prawdę i sprowadzi na ziemię, gdy jest to konieczne.
-Chce zrobić jeszcze jedną rzecz -szepnęła i pociągnęła mnie pod ogromną fontannę. Stanęła na krawędzi i spojrzała na mnie wyczekująco.
-O nie, jeżeli myślisz, że tam wejdę to jesteś w błędzie!
Zrobiła oczy kota z Shereka, a ja mimowolnie jej uległam. Powoli postawiłam nogi na boku fontanny i głośno przełknęłam ślinę, na co Emily uśmiechnęła się serdecznie.
-Na trzy! -krzyknęła. -Raz!
-Dwa... -zaczęłam powoli.
-Trzy! -od razu wrzasnęła i wskoczyła, ciągnąc mnie za sobą do wody. W tej samej chwili usłyszałam gdzieś z daleka gwizdek. Dźwięk był coraz bliżej. Blondynka ścisnęła mnie za rękę i chciała uciekać, ale poślizgnęłam się i wpadłam tyłkiem w wodę. Gwizdy były coraz częstsze i głośniejsze. Wpadłyśmy, wpadłyśmy po uszy, gdy zobaczyłyśmy radiowóz podjeżdżający do fontanny.
-Cholera -mruknęła Emily, a ja podeszłam do jednego z funkcjonariuszy.
-Panienko, tutaj nie wolno pływać, jest zakaz.
-Je ne comprends pas, ne parle pas anglais* -powiedziałam płynnie po francusku, a facet zgłupiał. Machnął na nas ręką i pozwolił odejść. Gdy znalazłyśmy się w autobusie do domu, blondynka wybuchnęła śmiechem, a ja jej zawtórowałam.
-Skąd znasz francuski? -zapytała, a ja wzruszyłam ramionami.
-Nie wiem, chyba moja trzecia niania była z Francji.
-Ile ich miałaś? -aż oczy zaświeciły jej się z ciekawości.
-Za dużo -westchnęłam, a ona złapała mnie pokrzepiająca za rękę. Chyba w tej chwili zostałyśmy przyjaciółkami.

z perspektywy Emily

- Dziękuję - uśmiechnęłam się w stronę mentora, który przekazał mi kopertę wielkości kartki ze szkolnego zeszytu z moim imieniem. Nie miałam pojęcia czego mogę się spodziewać po tak zapakowanym liście. Bo to chyba list, prawda?
Mężczyzna mrugnął do mnie okiem i pokiwał ręką na pożegnanie. Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem wbiegłam na schody wymijając Rebeccę rozmawiającą przez komórkę z uśmiechem na twarzy i Cher, która widocznie zbiegała na dół na salę gimnastyczną z wielkim zapałem.
Popchnęłam metalowe drzwi, wdychając świeże powietrze, które buchnęło w moje nozdrza o przekroczeniu prochu betonowego dachu. Westchnęłam z uśmiechem opadając na wzorzystą, puchową poduchę. Przełożyłam kopertę z lewej ręki do prawej. Starając się ukryć podekscytowanie przed samą sobą, parę razy odetchnęłam z ulgą. Dłuższym paznokciem przecięłam strukturę papierowej kartki, przypatrując się otwartej kopercie. Moje imię i nazwisko napisane ładną czcionką odręcznie. Uśmiechnęłamm się na samą myśl o wiadomości, którą za chwilę będę mogła pochłonąć niczym najnowszą plotkę. Ah! Rozwinęłam kartkę przed sobą i z uśmiechem wczytałam się w jej treść.

"Droga Siostrzyczko,
czasami zastanawiam się czy w ogóle mam prawo Cię tak nazywać. Czy mogę zwracać się do Ciebie jak do członka rodziny. Jak do rodzonej siostry, która znaczy dla mnie wszystko. Jesteś jedynym powodem, dla którego staram się wytrzymać jeszcze tych 1094 osobnych dni w tej katordze. Jeszcze tyle dób i będziemy mogli zobaczyć się twarzą w twarz za te wszystkie winy, które Ci wyczyniłem.
Nie wiem czy jeszcze w ogóle za mną tęsknisz i nie oczekuję tego, że będziesz mnie pamiętać. Gdybym miał postawić się w Twojej sytuacji i oglądać tą całą sytuację właśnie z Twojej perspektywy na pewno chciałbym zapomnieć kogoś takiego jakim byłem. Bo chyba więzienie zmienia człowieka, wiesz? To prawda, że jeśli odsiedzisz swoje w tym bagnie to Twój światopogląd naprawdę nabiera szarości. A ty w to wierzysz? Wierzysz, że się zmieniłem?
Liczę każdą sekundę, każdą minutę, która dzieli mnie od spojrzenia Ci w oczy. Próbuję nie myśleć o tym, że możemy się zobaczyć po tylu latach. Nie oczekuję od Ciebie tego, że będziesz chciała mnie zobaczyć. Nie oczekuję od Ciebie nawet najdrobniejszego ruchu. Wycierpiałaś przeze mnie cholernie wiele. Przez to co zrobiłem. W każdym razie chciałbym powiedzieć, że tęsknię za Tobą jak... cholera. Nie potrafię wysiedzieć chwili i nie pomyśleć o Twoich brązowych włosach i śniadej cerze. Nie potrafię.
Tęsknie,
Twój Matthew."

Zakrztusiłam się własnym powietrzem, wdychanym przez płuca. Odłożyłam kartkę na płaszczyznę, po czym kawałek papieru został zdmuchany na ulicę. Mocno zacisnęłam powieki, które był co raz bardziej wilgotnych od łez, które powoli napływały mi do oczu. Wiatr delikatnie rozwiewał moje włosy, plącząc ich poszarpane nożyczkami końcówki, które delikatnie okalały moją twarz z każdym podmuchem ciętego powietrza. Gwiazdy oświetlały nocne niebo, a błoga cisza była co chwila zakłócana przez klaksony samochodowe.
Ciche westchnięcie kogoś z tyłu ocuciło mnie. Przerażona, spojrzałam na chłopaka, który dźwięcznie zaśmiał się z mojego strachu. Przewróciłam oczami i poklepałam miejsce koło siebie, zachęcając go do zajęcia poduszki w prążki leżącej na betonowym dachu studia. Poczułam jak unoszę się do góry, gdy Harry usiadł przy mnie, obejmując mnie ramieniem.
- Coś się stało? - spytał troskliwie, a ja ułożyłam głowę na jego szerokim ramieniu, wtulając się w szorstki materiał jego bawełnianej koszulki. Jego oddech był taki spokojny i synchroniczny, a delikatne ruchy jego ciała usypiały mnie skutecznie Pokiwałam głową przecząco, chcąc stworzyć dobre pozory. Nie miałam zamiaru wysłuchiwać jego troskliwych uwag i chciałam za wszelką cenę obejść o szerokim łukiem. - Nie kłam proszę - jego szept był taki spokojny.
- Wszystko jest okej - wyłkałam, starając się wymiarować własny głos. Poczułam jak chłopak wzdycha zrezygnowany, a jego ramiona uniosły się równo. Wiedziałam, że nie uwierzył w żadne z moich kłamstw. Sama nawet sobie nie wierzyłam, choć podchodziłam do paru prób z resztą nieudanych.
- Nie okłamuj chociaż mnie - szepnął mi we włosy. - Siebie możesz okłamywać, ale nie mnie - dodał pewnie ściszonym głosem zniżonym do pół tonu.
Jesteś skończona Ems, pomyślałam przełykając ślinę dosyć głośno.
- Daj spokój - powiedziałam złośliwie, dźwięcznie wypuszczając powietrze z ust.
- Nie daj spokój Emily! - uniósł się, a moja głowa została brutalnie zrzucona z jego ramienia. - Nie dam spokoju!
- Dlaczego się tak troszczysz, co? - spytałam, a moje brwi odmawiając mi posłuszeństwa uniosły się ku górze, marszcząc czoło. - Dlaczego to w ogóle Cię obchodzi?! - krzyknęłam, a mój głos został poniesiony przez zewnętrzne echo. - Co?!
Zacisnął szczękę.
Oh.
- Bo Cię lubię rozumiesz?! - spytał głośno, machając rękami. Zbyt mocno się wczuł.- Za bardzo by dać Ci się spuścić z tym wszystkim! - serce mocno zakuło mnie w prawej piersi, a oddech zaczynał wariować. - Za bardzo by pozwolić Ci na to wszystko - westchnął, robiąc krok w moją stronę. - Za bardzo by powiedzieć, że nic do Ciebie nie czuję.
Pardon?**
- Za bardzo by wyprzeć się tych wszystkich uczuć, która we mnie brzemią - jego głos był tak spokojny. Tak łagodny jak kołysanka, wyśpiewywana późną nocą przez matkę. - I tym uczuciem jest do miłość do Ciebie - mruknął, palcem wskazującym zgarniają kosmyk włosów który opadł mi za ucho. Zamrugałam parę razy, czując jak złość we mnie wzrasta.
Chwyciłam jego rękę odtrącając ją sobie z twarzy.
- Co ty sobie kurwa wyobrażasz?! - krzyknęłam wpieniona, piorunując go wzrokiem. - Co ty w ogóle odstawiasz za teatrzyk co? - splunęłam mu na twarz wściekle. - Co to ma być?! - tupnęłam nogą zirytowana.
- Lils...
- Żadna kurwa Lils! - zacisnęłam zęby, nie potrafiąc opanować emocji, które zalewały mnie niczym powódź. Powódź emocji. Bardzo poetycznie. - Mam na imię Emily, jasna cholero! - wykrzyczałam, przygryzając policzek ze złości. - Przecież Amy jest w Tobie po uszy zakochana, a ty tak się bawisz?! - w jego oczach widać było zakłopotanie, a sam Harry nie wiedział co ze sobą zrobić. - Uważałam Cię za kurwa przyjaciela!
- Ale Em...
- Nie przerywaj mi! - krzyknęłam, przerywając mu jego wypowiedź. - Nie odzywaj się do mnie ani słowem - zagroziłam mu palcem wrogo. - Nie próbuj się ze mną kontaktować - powiedziałam spokojniej, opanowując się. - I wara od Amy - dodałam, odwracając się do niego tyłem.
- Emily! - krzyknął błagalnie, ciągnąc mnie za ramię. Szybko strąciłam jego rękę ze swojego ramienia, i z płaczem pognałam na schody. Jego głos został stłumiony przez metalowe drzwi, które głośno huknęły za moimi plecami. Moje mocne kroki były roznoszone przez echo, które zakłócało mój głośny i nierówny oddech. Chcę spokoju.

*Je ne comprends pas, ne parle pas anglais - zwrot z języka francuskiego oznaczający "Nie rozumiem, nie potrafię mówić po angielsku"


Witamy! :) W imieniu swoim i Koni życzę Wam szampańskiego sylwestra i dobrej zabawy! By rok 2014 był o niebo lepszy od 2013 i by wszystkie wasze marzenia się spełniły. Chciałabym również, żebyście skomentowały rozdział, gdyż... to przedostatni rozdział TOMU I :) Rozdział trzynasty pojawi się około 9/10 stycznia i mamy nadzieję, że ten Wam się spodobał.
Och, będzie się działo! :) Uwierzcie mi na słowo.
Wracając do życzeń, to czuję że będziecie bawić się świetnie, a jeśli siedzicie w domu, to chcę życzyć Wam, byście się w tym domu nie nudziły :)
A jeśli nie będziecie miały co czytać to zapraszamy na nasze blogi!:)
Kochamy Was,
Emily i Amy xoxo

4 komentarze:

  1. mm, uwielbiam :) nie mogę się doczekać trzynastki ;) Wam również szczęśliwego Nowego Roku: )
    PS. mam pytanko czy planujecie jakąś dłuższą przerwe miedzy pierwszym, a drugim tomem czy bedą to jakby normalne przerwy tak jak przy rodziałach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż ja mogę powiedzieć? Jak zawsze komentuję z niezłym opóźnieniem.Tak, tak wiem jestem beznadziejna. Ale dzięki temu przeczytałam sobie znowu dwa rozdziały na raz i uwierzcie, że mimo to nadal czuję niedosyt, zważając też na to, że ostatnimi czasy, akcja coraz bardziej się rozkręca! Ostatnio mam też wrażenie, że rozdziały są dłuższe niż były na początku opowiadania, co również mnie niezmiernie cieszy! Zastanawia mnie tylko czy ten tom nie miał mieć dziesięciu części? Serio, byłam święcie przekonana, że po dziesiątce zacznie się drugi! No cóż, wracając do tematu opowiadania! Ten rozdział to chyba najlepszy z rozdziałów w całym tym opowiadaniu! Naprawdę! Okropnie mi się podobał i do tego dużo się dzieje! Zastanawiająca była też końcówka w poprzednim rozdziale i jestem ciekawa o co chodziło z tym z Zaynem, bo nie do końca to rozumiem. W każdym razie jestem okropnie ciekawa jakie przedstawienie zrobią Zayn i Amy przed szanownym Stylesem! No właśnie... Harry... Ja chyba nigdy go nie pojmę! Teraz znowuż polazł do Emily i co sobie wyobrażał? Jestem mega ciekawa jak to wszystko się rozwiąże, jeszcze do tego ten list od brata Ems i wow! Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i mam nadzieję, że będzie równie wspaniały! Tak przy okazji! Dobrze by było gdybyście uzupełniły spis treści, bo będzie łatwiej się poruszać! Pozdrawiam Was serdecznie i ściskam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie mam zamiaru ukrywać, że mój komentarz polega na zwykłym rozpowszechnieniu nowo powstałego opowiadania :)
    PEOPLE IN NEW YORK
    Każdy będąc dzieckiem marzył o wielkiej fortunie i sławie.
    Wszyscy chcieli mieć miliard dolarów na koncie, luksusowe domy w każdym państwie, oryginalne ubrania od najlepszych projektantów oraz najszybsze i najdroższe wyścigowe samochody.
    Jednak dla niektórych osób jest to codzienność, bez której nie wyobrażają sobie chociażby jednego dnia.
    Grupa najlepszych przyjaciół od najmłodszych lat zamieszkuje Upper East Side, czyli jedną z ulic nowojorskiego Manhattanu.
    Są zamożni, rozrywkowi, pewni siebie lecz mimo wszystko pieniądze rodziców to nie wszystko co się dla nich liczy – oczywiście są małe wyjątki.
    Wydawać by się mogło, że każdy chciałby być na ich miejscu, jednak nie jest tak kolorowo, jak każdy sądzi.
    Niechciany romans, problemy rodzinne, rozterki miłosne i zakazana miłość, o której od dłuższego czasu ktoś stara się zapomnieć – to tylko mała część ich problemów.
    Czy wszyscy poradzą sobie z powstałymi na ich drodze problemami? Czy każdy wybór będzie słuszny?
    Tego dowiecie się czytając People in New York.

    Może Ci się wydawać, że ta historia będzie pustą historią o nieszczęśliwej miłości, po części tak będzie, lecz razem ze współautorką - Charlie - będziemy starać się pokazać, że mimo pieniędzy wszystkich ludzi spotyka nieszczęście.
    Bardzo przepraszam za SPAM lecz po prostu staram się rozpowszechnić nowe opowiadanie. Jeśli mój wpis Ci przeszkadza po prostu go zignoruj i usuń. Naprawdę bardzo przepraszam.
    Pozdrawiam Katie ♥

    OdpowiedzUsuń