piątek, 20 czerwca 2014

TOM II: część piąta

z perspektywy Amy

Wspięłam się po białych stopniach ubranych w kolorowe dywaniki, by ktoś się na nich, broń Boże, nie przewrócił, a przy okazji w przedpokoju zostawiłam botki na szpilkach. Już ich nie potrzebuję. Teraz miałam jeden cel: rozmowa z Niallem. Wiem, że był niesamowicie zdołowany i, jako że doskonale znam to uczucie, chce pomóc, jak mogę. Zajrzałam do każdego pokoju z osobna, gdyż do tej pory byłam tylko w pokoju Louisa i gdy dotarłam do tego najbardziej zdemolowanego, pozwoliłam sobie wejść do środka. Na parapecie siedział blondynek, który kręcąc głową, pokazywał, jak bardzo męczą go myśli. Usiadłam na łóżku, zwinnie omijając szklane odłamki. 
-Wiem, że ci smutno, ale nie powinieneś od razu demolować całego domu. To był jej wybór, a skoro nic nie wiedziała o twoich uczuciach, nie zraniła cię celowo -zaczęłam głosem pouczającej ciotki, jak mam w zwyczaju. Blondynek prychnął pod nosem, po czym westchnął ciężko, odwracając się do twarzą do mnie i krzyżując nogi przed sobą. 
-Nie jestem zły na nią, tylko na siebie. Gdybym jej wcześniej powiedział, nie byłoby takiej sytuacji. Czuje do niej żal, ale nie jest to złość. Inna sprawa z Liamem. On wiedział, co do niej czuje, a i tak się za nią wziął... 
Zacisnął mocno wargi i odwrócił się znów do okna. Na pierwszy rzut oka widać, że cierpiał. 
-Może powinieneś się poważnie zastanowić nad wyborem przyjaciół...? -zaczęłam, bo co innego mogę powiedzieć? Wyczerpałam już dzisiaj limit na przykro mi. 
-To samo powiedziałem Emily o tobie -rzucił, nadal patrząc w świat za szybą.
Naprawdę tak o mnie myślał? 
-Ale to przecież nie było tak...
-Wiem -wszedł mi w słowo. -Dowiedziałem się jakoś tydzień temu od Zayna, co nie zmienia faktu, że postąpiłaś źle. 
-Nigdy w życiu bym jej tego nie zrobiła! -wykrzyczałam, by przestał z tym karcącym spojrzeniem. -Poza tym nie wiedziałam, że podoba jej się Zayn! Skąd miałam, skoro mi nie powiedziała?! Czemu wszyscy myślą, że byłabym do tego zdolna?!
Jak dobrze było to wreszcie wykrzyczeć. Może kosztem biednego Nialla, który skulił się na swoim miejscu, ale przy najmniej pozbyłam się powodu frustracji z przeszło trzech lat. Usłyszałam szybki tupot stóp, a zaraz drzwi szeroko się otworzyły i stanął w nich zatroskany Louis.
-Usłyszałem krzyki i... -urwał, pewnie nie wiedząc, co powiedzieć. Na jego miejscu zrobiłabym to samo. Doskonale wiedziałam, dlaczego to zrobił. Martwił się o mnie. Ja bym jeszcze pewnie wymyśliła głupią bajeczkę, ze przyniosłam kanapki, ale postąpiłabym tak samo. 
-Nic się nie dzieje Louis -powiedziałam uspokajająco w jego stronę, lekko się uśmiechając. -Zwykła różnica zdań. To nic takiego -dodałam, gdy wydawał się nieprzekonany. Pokiwał powoli głową, chwytając za klamkę. 
-Ach, skoro tak to ja może...
-Nie, zostań, już skończyliśmy -przerwał mu wciąż nerwowy Niall. Energicznie pokiwałam głową na potwierdzenie jego słów. Nie miałam siły dalej dowodzić swoich racji. To nie miało sensu. 
-Och, w porządku -odparł zakłopotany Louis i powoli usiadł obok mnie na łóżku Nialla.
Bardzo chciałam zgrywać opanowaną, ale poprzednia sprzeczka bardzo wdała mi się we znaki, o czym mówiły moje trzęsące się ręce. Louis lekko złapał za jedną z nich, a ja mocniej ścisnęłam nasze palce razem. Tak dobrze go mieć. 
-Powinniśmy to obgadać wszyscy razem. W końcu to może wpłynąć na nas wszystkich. Przecież Emily nadal kontraktem powiązana jest z Harry'm, a nie Liamem -zaczął cicho Louis. Chyba jako jedyny myślał racjonalnie. 
-Dziwne, że jeszcze do nas nie dzwonią -mruknął Niall, dalej gapiąc się w okno. Już mnie zaczynał wkurzać. Gdzie się podział ten wesoły, uroczy chłopak? 
-To bardzo dobrze -zaczęłam, intensywnie się zastanawiając. -Możemy przy najmniej wymyślić jakieś wyjście z tej sytuacji. Trzeba by jakoś rozładować atmosferę po tych zdjęciach. Moglibyśmy udawać, że nic takiego się nie stało i skupić wszystko na innym wydarzeniu...
-Możemy ogłosić, że jesteśmy razem. I tak prędzej, czy później będziemy musieli. Czemu nie teraz? -podrzucił Louis, a ja pokiwałam lekko głową. 
-No ok, to może się udać i moglibyśmy przy okazji wpleść w to Emily i Harry'ego i byśmy mieli obydwie sprawy załatwione. Trzeba by zadzwonić do gazet lub jakiegoś Talk Show... 
-Zróbmy imprezę -przerwał mi Niall, który postanowił włączyć się do naszych gdybań. -Louis pocałuje ciebie, Harry - Emily i mamy to z głowy. Po co robić z tego taki cyrk? -mruknął naburmuszony. Boże Horan, mogłeś ją poprosić o bycie z tobą, jak ze mną zrobił Louis i nie miałbyś tego problemu. No dobra, to było złe porównanie. My w sobie widzieliśmy tylko przyjaciół i była to dla nas tylko okazja do spędzania wspólnie czasu przy naszym napiętym grafiku. Niall wykorzystałby ten czas do rozkochania w sobie Emily, a my? Do rozwinięcia naszej przyjaźni. Nie możliwe, by między nami było coś więcej. Traktujemy się, jak rodzeństwo, a bycie z bratem byłoby niesmaczne. 
-To może się udać -rzucił zamyślony Louis i wstał powoli, wyciągając dłoń z mojego uścisku. Niezamierzenie spojrzałam na niego przerażona. 
-Idę tylko zadzwonić do menedżera i chłopaków -odparł uspokajająco i lekko pogłaskał mnie po policzku, zanim wyszedł za drzwi. 
-Jeśli nie chcesz z nim być, nie dawaj mu nadziei -burknął blondynek. Powstrzymałam się przed szerokim otwarciem buzi, ale nie udało mi się nie zmarszczyć brwi. A mama mówiła: 'nie marszcz czoła, bo tak szybciej się tworzy zmarszczki'
-O co ci chodzi? -spytałam skonsternowana. 
-Ty już dobrze wiesz, o co -rzucił, gdy drzwi się otworzyły, a w nich stanął, jak zwykle szeroko uśmiechnięty Louis. 
-Zbieramy się i jedziemy do studia -wyrzucił z siebie, łapiąc mnie za rękę i ciągnąc po schodach na dół. Niall zaraz do nas dobiegł i posłał mi wymowne spojrzenie. Powstrzymałam się od pokazania mu języka i wciągnęłam na nogi botki. Louis skakał podekscytowany i otworzył przede mną drzwi. Przed sobą zobaczyłam czarny t-shirt. Podniosłam wzrok wyżej, by spotkać się ze swoim największym koszmarem. Louis zamarł trzymając drzwi, więc nie mogłam liczyć na jego pomoc. Niall nadal nieświadomy mojego dramatu nadal wiązał sznurówki. 
-Cześć -rzucił z uśmiechem Harry. Dwa dołeczki spowodowały, że zaczęłam szybciej oddychać. Poczułam lekki ucisk na moim nadgarstku. Louis. Louis tu jest. Nic mi nie grozi. Wszystko będzie dobrze. 
-Hej -powiedziałam szybko, patrząc wszędzie, tylko nie na niego. 
-No dalej, nie wleczemy się -popędził mnie przyjaźnie Niall, obejmując ramieniem i ciągnąc do auta.  Najwyraźniej moje zakłopotanie było aż tak widoczne.
-Dziękuję -szepnęłam, gdy Harry znalazł się za nami. 
-Do usług -odpowiedział z miłym uśmiechem, który bardzo kontrastował z naszą ostrą wymianą zdań sprzed chwili. 
-Ale skąd ty...?
-Emily -rzucił, lekko się krzywiąc. -My, nieszczęśliwie zakochani musimy trzymać się razem -dodał już z uśmiechem. 
-Dziękuję -powtórzyłam i wsiadłam do auta Louisa na przednie siedzenie pasażera.

z perspektywy Liama

- Oh proszę Cię! - krzyknęła rozwścieczona brunetka. Załamany głos sprytnie kryła w odbijającym się od okien echem. - Przestań się tłumaczyć, to nie ma sensu - dodała, zaciskając zęby. Wyciągnąłem ramie w jej stronę, jednak ona odepchnęła je, prychając pod nosem. - Jesteś większym dupkiem, niż myślałam.
Trzask zamykanych drzwi rozniósł się po pomieszczeniu.
- Co za cyrk - westchnąłem, podpierając się łokciami o kolana. Spojrzałem na monitor komputera, na którym był wyświetlany ten przeklęty artykuł. Dlaczego w ogóle poszedłem z nią do łóżka?
Jest dopiero popołudnie, a doświadczyłem dziś wrażeń na co najmniej parę dni. Oh, a dzień dopiero się zaczyna. Co za pech.
Otworzyłem drzwi balkonowe, siadając na fioletowej wycieraczce. Sięgnąłem po prawie pustą paczkę papierosów, i wziąłem jednego do ust. Zaśmiałem się, rozglądając się wokół. Stłumiony stukot obcasów Sophii mogłem dosłyszeć nawet z piątego piętra londyńskiego wieżowca. Nerwowe kroki, jakie stawiała były słyszalne nawet z takiej wysokości. Kto by pomyślał, że obcasy mają taką moc?
Zaciągnąłem się papierosem, przytrzymując przez moment nikotynę w płucach. Przymknąłem oczy, a przenikliwy dym wydostał się przez usta.
Komórka która leżała na drewnianych panelach zaczęła przeraźliwie wibrować, grając jakąś durną muzyczkę.
Ugh, Louis, pomyślałem otwierając wiadomość tekstową.

Przyjdź do nas,
mamy coś ważnego do obgadania.
Tylko się pospiesz!
Louis.

Nie miałem nawet siły odpisywać. Kłótnia z brunetką jakoś odebrała mi siły na cokolwiek innego niż spanie, lub ewentualne picie piwa. Jednak chyba każdy zna zakończenie wczorajszej historii z alkoholem w roli głównej. I Emily jako tej postaci drugoplanowej.
W sumie co mam do roboty...
Zaciągnąłem się papierosem po raz ostatni, zgaszając go o popielniczkę, stojącą na balkonowym parapecie, po czym wystawiając rękę zza barierek upuściłem przygaszonego peta na ulicę, gdzie został od razu rozjechany przez jadący samochód.
Podniosłem się z nagrzanych płytek balkonowych i wszedłem do mieszkania, w którym od razu uderzyło mnie przyjemne uczucie chłodu. Zaciągnąłem się mroźną atmosferą, naciągając nike'i na stopy. Włożyłem sznurówki do środka butów, by nie przeszkadzały mi podczas chodzenia.
Sznurowanie butów było moim zdaniem co najmniej głupotą - na jakiego chuja mam bawić się w przedszkolaka z manią na wiązanie kokardek? Chyba już z tego wyrosłem. Tak buty nosiło się lepiej i nic nie majtało mi się pod nogami.
Może być ciekawie, pomyślałem zamykając za sobą drzwi frontowe. Nie mam pojęcia kto tam będzie, ale mam przeczucie, że nie chodzi tylko o jakąś bzdurę, tylko o spontan z Emily. W sumie było ciekawie - jakoś niczego nie żałuje.
Dosyć szybko pokonałem niewielki hol loftów. Niewielki mam na myśli nieziemsko wielki i kurewsko wypasiony. Ughm, chyba taki ktoś jak ja nie mógłby mieszkać w jakiejś mielinie czy w bloku - to chyba zbyt oczywiste, żeby nawet o tym myśleć.
Poczułem gorące powietrze gdy tylko wyszedłem na świeże powietrze. To dobrze Ci zrobi Liam, pomyślałem. Najbardziej pewną rzeczą z tego gówna było to, że powinienem odpocząć od tych jebanych bzdur. Bo na chuj komu takie życie gwiazdy, gdy każdej dziewczynie miękną pod tobą kolana, a ty i tak nie możesz z żadnej skorzystać, gdyż jesteś uziemiony pod postacią boskiego celebryty.
I nawet gdybym miał szansę z tego zrezygnować, jakoś... Zainteresowanie innych wokół mojej osoby mnie kręci, a laski u których mam powodzenie nie są wcale jakieś złe i tym bardziej trudne do zdobycia.
Czułem na sobie parę spojrzeń, co rusz zjeżdżających z góry na dół i tak w kółko. Może bycie sławnym nie było tylko jednym wielkim plusem, ale podobało mi się też to, że praktycznie mogłem robić... Co chciałem.
I w sumie nie zawsze szło mi to na rękę, czy wychodziło z korzyścią po mojej stronie, ale każdy upadek można przecież.. zregenerować, prawda? Jeśli każdy, wie o czym mówię...

z perspektywy Emily

Zapukałam niepewnie w drzwi, przełykając ślinę. Za tą płytą zapewne stał rozgoryczony Niall, a ja miałam ochotę go właśnie przytulić. Wiem, że to nie realne, zważając na to co zrobiłam poprzedniego wieczoru.
Nie wiedziałam, że kiedykolwiek będę żałować zbliżenia z kimś. Jednak wtedy byłam starą Emily Foster, która była cichą i spokojną dziewczyną. To ten jebany program mnie zmienił, ale gdyby nie ten "jebany program" nie poznałabym Nialla, który mimo wszystkich głupstw, które zrobiłam nadal był mi bliski i potrzebowałam go.
Poczułam ciepły dotyk na ramieniu, na co odwróciłam się poparzona. Spojrzałam w kasztanową głębie, przypierając bardziej do drzwi.
- Cześć - powiedział, odgarniając kosmyk włosów z mojej twarzy i zaczepiając go za ucho. Przełknęłam ślinę i niepewnie zaczęłam pukać.
- Odczep się Li-
Poczułam utratę równowagi pod plecami, jakby ktoś zabrał ją spode mnie. No tak, podparłam się pod drzwi. Cudownie.
Delikatny ból w krzyżu dał o sobie znać gdy tylko uderzyłam o zimną posadzkę przedsionku. Stłumiony uśmiech Louisa i jego zmartwiona mina pochylały się nade mną, a włosy Amy łaskotały mnie po twarzy.
- Nic Ci nie jest? - spytała, widocznie zmartwiona.
- Uhm, nie - podrapałam się po głowie, ziewając. Ból nie ustawał, a to uczucie, takie nieprzyjemne, pulsowało w krzyżu. Och Emily ty niezdaro! - Jest w porządku - skłamałam, sycząc z bólu.
- Chyba jednak coś Ci jest - Harry dotknął mojej ręki, jednak szybko ją strzepnęłam, spoglądając w jego oczy pełnym bólu wzrokiem. Chciałam wyglądać dramatycznie.
- Nieważne - jęknęłam, wstając z podłogi. - Chyba przyszłam tu w innym celu niż użalanie się nad sobą, prawda? - syknęłam podirytowana. Nie miałam ochoty tracić czasu na pierdoły. Czy nie miało być krótko, zwięźle i na temat?!
- Uhm, chcieliśmy zrobić naradę - odezwał się Louis. - W końcu gramy w jednej drużynie, prawda? - spytał, a ja spojrzałam na Liama. Nawet nie przeprosił, a chyba powinien sam podejść i podać mi rękę.
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami, spoglądając po sobie. Nie czułam się tu swojo i na pewno nie było mi tu dobrze. Gdy ostatnim razem rozstaliśmy się w takim gronie skończyło się to co najmniej niemiło i niezbyt przyjemnie.
I nawet nie chciałam ukatrupić Zayna za to, że wykorzystał mnie tylko po to by przejść do następnego etapu tego jebanego programu lub za to, że z taką umiejętnością okłamywał mnie na każdym kroku, romansując również z Amy. Może i to nie była jej wina, z resztą nie chcę tego wiedzieć. Nie chcę nawet pamiętać tego bólu, który rozlał się po moim ciele jak po lodowatych płytkach, a czułam się wtedy... gorzej niż kiedykolwiek. Gorzej niż gówno.
Ale nie do tego zmierzam. Jestem po prostu wkurzona i to na samą siebie, że nie potrafiłam utrzymać rąk przy sobie, a to... Wyszło... No niestety - tak jak wyszło, za co kompletnie nie mam sił na nic innego. Po prostu mam dość tego, że każdy wykorzystuje mnie i moją słabość jako coś, by utrzeć komuś nosa czy powiększyć poziom swojej popularności.
A naiwna Emily myślała, że Liam - znany jako dobroduszny człowiek z sercem wielkości muru chińskiego - nie jest takim Zaynem, czy Harrym którzy rzucają się na dziewczyny jak na... Ugh, nie ma chyba takiej rzeczy która porównała by to wszystko.
Chodzi mi o to, że myślałam, że na tej planecie jest jeszcze ktoś komu mogę zaufać. Eh, mam nadzieję że z Amy i Niallem wszystko się wyjaśni. Trzymam za to kciuki.
- Dobra, przejdźcie do rzeczy - syknęłam, próbując unikać wzroku chłopaków. Nie mam zamiaru znów plątać się w ich niewinnych spojrzeniach, które chcą zaciągnąć mnie do łóżka.
Louis chrząknął.
- Myślałem-
- Myśleliśmy - poprawiła go Amy, uśmiechając się do niego lekko.
- No dobra - stęknął, przeczesując grzywkę palcami - myśleliśmy, żeby no wiecie - zaciął się, a blondynka dotknęła opuszkami palców jego pleców, chcąc dodać mu otuchy - żeby zorganizować imprezę.
Impreza? Och, mam dość imprez! Przecież to zawsze na imprezach wszystko się pieprzy, jakbym nigdy niczego na takiej imprezie nie zawaliła...
- Wydaje mi się, że to sł-
- Cudowny pomysł - przerwał mi Liam, puszczając mi oko. Nie wiem, czy nie może doczekać się jakichś nawalonych wytapetowanych lasek, które z chęcią wskoczą mu do łóżka, ale ja na pewno nie będę jedną z nich. O nie mój drogi.
- Nie o taką imprezę chodzi Liam - Niall spojrzał się na niego przymrużonymi oczyma, kręcąc głową. - Temu tylko jedno w głowie - burknął pod nosem, spoglądając na mnie. Poczułam się trochę.. Dziwnie.
- Okej, chodzi o to, no wiecie... Promocja płyty i w ogóle - wytłumaczył Harry, wkładając rękę do tylnej kieszeni spodni.
- Wytłumacz - to jedyne co potrafię powiedzieć. Nie chcę odstawiać scen lub powiedzieć za dużo. Już kiedyś się na tym przejechałam. I to nie raz.
- No wiesz, chodzi o to, że musimy się pokazać. Jako para - odparł, uśmiechając się - ale ty chyba nie będziesz miała z tym problemu.
Mógłbyś?!
- Zabawne - Amy trąciła go ramieniem. Chyba jako jedyna była bezpodstawnie po mojej stronie nie znając szczegółów. I to się nazywa kobieca solidarność. - Za to założę się, że ty będziesz miał problem z utrzymaniem swoich dużych łap przy sobie, co Styles? - odgryzła, się na co chłopak burknął coś pod nosem, mierząc mnie swoim spojrzeniem, które chyba nie wróży nic dobrego.
- Nieważne - przerwał im Louis, widocznie równie wyprowadzony z równowagi. Bo kto chce marnować czas na sprzeczkę Amy i tego debila? - Rozumiecie? Chodzi o promocję naszej pieprzonej płyty więc ruszcie dupy i ogarnijcie się,bo nie mam zamiaru tracić tego co kocham - kątem oka spojrzał na Amy, jednak ona chyba tego nie zauważyła. W duchu przybiłam mu piątkę.
- Nadal nie wiem po co tu jestem - wypaliłam w końcu.
Wszyscy westchnęli.
- Chodzi o to, byśmy wreszcie się ujawnili, nie rozumiesz? - powiedział Zayn. Och, nie prosiłam Ciebie o odpowiedź dupku!
- Przejrzyście - starałam się nie brzmieć złośliwie. - Więc po co tu impreza? Macie zamiar czcić to, że okłamujemy ludzi żeby zdobyć więcej kasy?
- Nie skarbie - odezwał się Harry.
- Och, jesteś ostatnią osobą, która może nazywać mnie skar-
- Dość! - krzyk Louisa i Amy zabrał mi ochotę by dopiec Harremu. Zrobimy to i będzie po wszystkim.
Mam taką nadzieję.


Hej ho!
Troszkę się porobiło, jest coraz więcej hałasu, kłótni i dramatów.
Mamy nadzieję, że pomimo wszystko, czytacie nasze wypociny.
Kochamy Was mocniutko, do zobaczenia przy następnym,
Amy & Emily xoxo 

4 komentarze:

  1. Kocham to. No po prostu kocham. Szkoda, że tak rzadko dodajecie rozdziały. :'(
    Amy i Louis to byłaby ładna para, ale chyba nudziłoby im się ze sobą. Wolę Harry'ego i Amy. Co do Liama, to jestem w szoku, że jest takim dupkiem! Za to Niall jest mega uroczy. Mógłby być z Emily, byłoby idealnie. Zayna nie lubię po tym co zrobił, ale teraz jest raczej okej. Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.

    Kisses xoxox

    OdpowiedzUsuń
  2. jakie tam wypociny? przestańcie ;p czytam, czytam ;) oj zaczyna się dziać i nie wydaje mi się zeby to był koniec ;d z niecierpliwością czekam na następny rozdział, dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Staracie sięi widać efekty. A wasze wypociny (jak zwykłyście pisać ) są ciekawe
    wiec dlaczego by ich nie czytać?
    Czekam na następny rozdiał
    pozdrawiam i PRZEPRASZAM za BŁĘDY.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle genialny i napisany z humorem. Bardzo lubię Amy i Emily. To takie można powiedzieć kontrasty. Jedna spokojna i stonowana, druga wybuchowa i szalona. Lubię takie przeciwieństwa u bohaterów ;). Jeśli chodzi o "pary" to myślę, że Amy i Harry byliby idealni. Zgadzam się z pierwszym komentarzem, Amy i Louis są uroczy, ale trochę nudni. W końcu mówi się, że przeciwieństwa się przeciągają ;). To samo tyczy się Emily i Nialla- idealna para *.*.
    Bardzo podoba mi się wasz styl pisania- taki swobodny, a jednocześnie pokazujący czytelnikowi, że macie w tym duże doświadczenie.
    Macie wiele wspaniałych pomysłów. Jestem ciekawa tej imprezy- mam nadzieję, żę wydarzy się tam coś ciekawego ;).
    Trzymam za to kciuki i z niecierpliwością czekam na next.
    W wolnej chwili zapraszam do mnie http://giveashitabyourlove.blogspot.com/
    http://everyonehaveasecret1d.blogspot.com/
    Pozdrawiam,
    Kasia.

    OdpowiedzUsuń