poniedziałek, 14 lipca 2014

TOM II: część siódma

z perspektywy Emily

- Nie stresuj się - szepnęła mi na ucho, a ja zaśmiałam się dźwięcznie. Wcale się nie stresuje. Całowałam już miliony chłopaków. No dobra - może lekko przesadziłam - nie miliony, ale na pewno odpowiednią ilość by wejść w formę i wprawę. Mam nadzieję, że nie stanie się nic co wymsknęło by się mi spod kontroli, a ja lubię kontrolować rozwój sytuacji. W szczególności jeśli okazuje się, że nie będzie on dla mnie korzystny. - To tylko jeden pocałunek - uśmiechnęła się przyjaźnie, kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Proszę Cię, nie stresuję się - odpowiadam na jej delikatny gest, na co westchnęła cicho.
- Nie ukryjesz nic przede mną Emily - powiedziała. I to jest najgorsze. Nic nie da się przed nią ukryć. Wiem, że zna mnie dobrze i wie kiedy wykorzystać moją słabość, ale wiem, że na pewno tego nie zrobi. W sumie po co miałaby?
Wstała i odeszła bez żadnego pożegnania. Poczułam się dosyć dziwnie... W jej zwyczaju zawsze miała żegnanie się ze swoimi rozmówcami, dlatego nie rozumiem dlaczego się ze mną nie pożegnała.
No cóż.
Upiłam łyk wody ze szklanej, małej butelki gdyż gardło w tym momencie wyschło na amen. I gdybym mogła porozmawiać z Niallem i wytłumaczyć mu to, jak bardzo mi na nim zależy po mimo hotelowego incydentu. Gdyby chociaż zgodził się mnie wysłuchać przez parę zbędnych minut.
Jednak nie.
Nic nigdy nie idzie po mojej myśli, a każda ścieżka, którą chce podążać zapala się i uniemożliwia mi przejście przez nią. I niedługo tych ścieżek mi zabraknie.
Tego jestem więcej niż pewna.
Muzyka była bardzo głośna, lecz mimo tego nie zniechęcałam się. Dasz radę, powtarzałam w duchu próbując dodać sobie trochę otuchy.
Tak, bałam się, że wszystko obróci się w jakiś słaby żart przeciwko mnie. A tak bardzo tego nie chciałam.
Poruszałam się w rytmie basów lecących z ogromnego głośnika postawionego przy stoliku z napojami i alkoholem, który chyba był mi w tej chwili najbardziej potrzebny. Może to Cię rozluźni sztywniaku, pomyślałam lejąc jakąś mieszankę do czerwonego, plastikowego kubka.
- Oryginalne - poczułam ciepły oddech na skórze. Ten drwiący głos i duże dłonie na biodrach. Dosłownie poczułam jak źrenice się rozszerzyły, a serce zaczęło bić szybciej. Bałam się swojej reakcji na jego dotyk.
- Odejdź - powiedziałam stanowczo, nawet na niego nie patrząc. Nie miałam ochoty spotkać tych orzechowych oczu gdzieś po drodze i utonąć w nich enty raz. Jego ręce nadal ciasno trzymają moje biodra, mimo mojej prośby. - Zostaw mnie - syknęłam nadal się nie odwracając.
- Myślałem, że jak się napijesz to zmądrzejesz - zaśmiał się brunet, puszczając moje ciało wolno. - Ale nie obiecuję Ci, że to koniec - uśmiechnął się pewnie - w końcu nie mogę obiecywać Ci kłamstwa, prawda? - czułam drwinę w jego głosie. - A ty zapewne nie masz problemów - charakterystyczny śmiech rozbrzmiał przy moim uchu, a ja spięłam się odrobinę bardziej - no wiesz z kłamstwami - dodał, a ja poczułam się co najmniej niekomfortowo.
- Odejdź - powtórzyłam, i starałam się brzmieć poważnie. Chciałam, by sobie poszedł i odpuścił. - Odejdź, bo zacznę krzyczeć, a chyba chciałeś ocieplić swój wizerunek - nabrałam powietrza do płuc - a nie zmienić go w "gwałcącego niewinne koleżanki podrywacza", hm?
Westchnął, wiedząc, że racja tym razem leży po mojej stronie.
- Oh, jeszcze się policzymy - zażartował, i zniknął w tłumie już upitych nastolatek. Czy nikt nie powinien zajmować się filtracją gości?!
Upiłam łyk z czerwonego kubka, rozglądając się po sali. Dziwnym trafem moje spojrzenie napotkało spojrzenie Nialla, który jednak speszony szybko odwrócił wzrok. Nie mam pojęcia co to miało znaczyć, ale właśnie przyłapałam go na zerkaniu na mnie.
Może się o mnie troszczy? Lub nie chce by Zayn znowu mnie skrzywdził?
Sama nie wiem... Ale na pewno chciałabym się dowiedzieć.
- Emily! - radosny krzyk Louisa wybudza mnie z przemyśleń. Czuję się strasznie, widząc to jak wszyscy spoglądają na mnie z ukosa, myśląc "to ta, która przespała się z Liamem" i najgorsze jest to, że miałam pokazać im moją miłość do Stylesa w nie wiem jaki sposób. - I jak się bawisz? - uśmiechnął się, podtrzymując w dłoni swój kubeczek i kołysząc się w rytm piosenki.
- Hm, całkiem nieźle - skłamałam, wysilając się na sztuczny uśmiech. Zraniłam już zbyt dużo osób i nie chciałam robić mu przykrości, a on nie był tym, któremu chciałam wyrządzić jakąś szkodę. Był dla mnie po prostu obojętny - nie skakałabym za nim w ogień.
- Właśnie widzę, jak toniesz w zabawie - zażartował, przekładając ciężar ciała z nogi na nogę. - Powinnaś wywijać teraz na parkiecie, a nie snuć za ducha.
Chrząknęłam, drapiąc się po obojczyku.
- Mhm, jakoś nie mam ochoty na zabawę - przyznałam, wzdychając. - Ale nie bierz sobie tego do serca - klepnęłam go w ramię - impreza jest naprawdę świetna - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Właśnie widzę - mruknął, a przede mną pojawiła się roześmiana Amy.
- Cześć ludziska - pomachała do mnie, jakby była niespełna rozumu. Och upiła się, pomyślałam, kręcąc głową z niedowierzaniem. Nie wiedziałam, że ktoś tak śmiertelnie poważny i na maksa święty mógłby chociaż powąchać alkohol.
Chociaż widać, że nie znałam jej dobrze, zważając na incydent z Zaynem.
- Och, wydaje mi się, że Tobie chyba wystarczy - posłał jej miły uśmiech, zabierając kubek, który podstawiła pod korek, gdy chciała nalać sobie kolejnego drinka.
- Ależ Louisie - mruknęła parę razy i zacięła się. - Jestem bardzo spragniona - wyszeptała i zaczęła się śmiać. Szatyn zabrał jej kubek, i wyrzucił do kosza. - Ey! - krzyknęła, wskazując na czarny śmietnik. - Chciałam się napić!
- Och, mogę przynieść Ci wody - uśmiechnął się złośliwie.
- Jesteś taki drętwy - przyznała, odchodząc w tłumie. - Przyjdź do mnie, jak trochę się wyluzujesz albo napijesz się czegoś mocnego - zaśmiała się, odwracając się do nas. - Arrivederci Roma! - wybuchnęła śmiechem i zostawiła nas samych.
Kątem oka zauważyłam jak przysiada koło Nialla.
Ugh, spokojnie Emily. Wszystko jest okej.
- Czemu jesteś taka smutna? - spytał po chwili, a ja spojrzałam się w jego stronę dziwnie. Może i był to alkohol w moich żyłach lub po prostu chęć wyznania komuś prawdy, jednak coś pchnęło mnie do tego, by wyznać mu całą prawdę i opowiedzieć historię mojej miłości do Nialla.
- Ugh, to długa historia i nie wiem, czy chcesz jej wysłuchać - skrzywiłam się, upijając kolejny łyk z plastikowego naczynka, a gorzka, cierpka ciecz ogrzała mi gardło. Głowa zaczynała wirować.
- Może nie jestem zlany tak jak ona - wskazał na Amy palcem i zrobił to z wyjątkowym uśmiechem - ale mogę Ci przysiąc, że jutro nie będę nic pamiętał - podparł się pod boki. - A jeśli ty opowiesz mi o swoim smutku, to ja opowiem Ci o moim - zaproponował, a ja podrapałam się po karku.
- Zgoda - uśmiechnęłam się śmiało, jednak po chwili na moją twarz znów wkradł się smutek.
Poczułam lekkie ukłucie w sercu, myśląc o blondynie i jego morskich oczach. Tym smutku, który krył się w nich i tej niewyobrażalnej zdradzie, której dopuściłam się na nim, mimo to że nawet nie byliśmy parą lub nie mieliśmy żadnego powiązania,  które zobowiązałoby do jakichkolwiek trzymanych rąk w dole. Po prostu czułam się, jak dziwka i chciałam, by to uczucie zniknęło. A najlepiej nie pojawiło się nigdy więcej.
- Pamiętasz jak byliśmy razem w X-Factor? - spytałam, a on pokiwał głową. - To...To był straszny czas. Zdarzyło się tam tyle złych rzeczy, a gdybym mogła cofnąć czas-
- Nie rozumiem - przerwał mi, jednak posłałam mu wzrok daj mi dokończyć i ucichł.
- Chodzi mi o to, że się zakochałam - powiedziałam i mimowolnie się uśmiechnęłam - ale to jak. Szaleńczo. Nie mogłam przestać o nim myśleć i - westchnęłam, nabierając kolejnego łyka - nadal nie mogę. Czuję się jak kukła z wyrwanym sercem. Nic nie czuję, gdy nie ma go w pobliżu - przełknęłam ślinę, opuszczając głowę.
Znów zerknęłam na blondyna.
Świetnie bawił się w towarzystwie blondynki - co chwila szeptali sobie coś do ucha, a po chwili wybuchali głośnym śmiechem. Gdybym była tu obca śmiało mogłabym stwierdzić, że są zakochaną parą, jednak nie mogę tak łatwo się poddać.
Nie teraz.
- Nadal nie rozumiem - westchnął Louis, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
- Ale czego? - uniosłam do góry jedną brew, a on chrząknął.
- Przecież Zayn Cię lubi i to bardzo - przyznał, ruszając głową.
Westchnęłam, opuszczając głowę na dół.
- Tu nie chodzi o Zayna - zaprzeczyłam od razu, nie chcąc mieć z brunetem nic wspólnego. To była tylko jednorazowa, niezobowiązująca przygoda. Ale dlaczego teraz o tym myślę?!
- Więc o kog-
Nie dokończył i utkwił wzrok w jakimś punkcie za moimi plecami. Szybko poszłam w jego ślady i odwróciłam się w tę samą stronę, by móc widzieć to co on widzi.
Poczułam jak setki sztyletów wbijają się w moje słabo bijące serce, a ręce odmawiały mi posłuszeństwa,w wyniku czego kubek z moim drinkiem wylądował denkiem do dołu na podłodze i rozlał się po panelach.
Delikatnie pieścił dłońmi jej policzki, szepcząc coś niedosłyszalnego. Czy on ma zamiar zrobić to co myślę? Czy on ma zamiar ją pocałować?!
Nie...
Jego usta delikatnie musnęły jej wargi. Myślałam, że blondynka go odepchnie i wyśmieje jego dziecinne zamiary, jednak ku mojemu zaskoczeniu pogłębiła pocałunek, dłońmi dotykając pleców pod jego koszulką.
Przełknęłam ślinę, widząc mroczki przed oczami, czując jak łzy napływają mi do oczu. Zaciągnęłam nosem i pozostawiając Louisa samego sobie, wyszłam z salonu.
Nie chcę tu być.

z perspektywy Amy

-Jest tylko jeden sposób, by ja zranić, przepraszam Amy - zakończył swoją pijacką przemowę, a ja podniosłam do góry jedną brew. Nie zdążyłam zapytać, o co mu chodzi, gdy strasznie szybko się do mnie przybliżył i złożył pocałunek na moich ustach. Alkohol w moich żyłach dał o sobie znać, gdy zamiast się odsunąć, pozwoliłam mu na pogłębienie pocałunku. Robił to w sposób bardzo delikatny, choć zapierający dech w piersi. Położył swoje duże dłonie na moich policzkach. Boże, co ja robię?! 
Szeroko otworzyłam oczy, gdy przed nimi stanął mi smutny Louis. Odepchnęłam blondyna od siebie zdecydowanym ruchem, ale i tak wiedziałam, ze nasz pocałunek trwał na tyle długo, by zwrócił uwagę reszty. Spojrzałam w stronę stolika, przy którym zostawiłam Emily i Louisa. Oby dwoje zmierzyli mnie wściekłym spojrzeniem, a potem ruszyli w dwie przeciwne strony. Za kim pobiec? Prawo, lewo... Lewo, prawo... Niall tez się ocknął i ruszył za Louisem. 
-Emily! -krzyknęłam i pobiegłam za, jeszcze mam nadzieje, przyjaciółką. Złapałam ją przy drzwiach, gdzie wkurzona przewracała kurtki. Przystanęłam parę kroków od niej, by zachować bezpieczeństwo. 
-Przyrzekam, że to nie ja... -zaczęłam, ale uciszyło mnie jej spojrzenie.  
Cholera jasna, gdyby spojrzenie mogło zabijać... 
-Tak samo, jak z Zaynem? Błagam, Amy, nie wciskaj mi kitu -odpowiedziała jękliwym głosem i wróciła do szukania płaszcza. Widziałam, że chce trzymać fason. Udawać, że jej to nie obeszło, ale nie była w stanie. To uderzyło we mnie najbardziej. Poczułam się, jak największe gówno, ale dalej miałam zamiar się bronić.
-Emily, to nie tak. Z Zaynem też było nie tak. Proszę, daj mi, choć raz, się wytłumaczyć. 
Wzięła głęboki wdech i spojrzała na mnie z chłodem w oczach. 
-A po co mam cię słuchać? Nie jesteśmy nawet przyjaciółkami. Jesteś fałszywa i nie możesz znieść tego, że ktos inny może być szczęśliwy lub czegoś chcieć. Ciekawe, ilu producentom musiałaś wskoczyć do łóżka, by dostać się do tego twojego głupiego serialiku -powiedziała, a mi zabrakło języka w ustach.  
Ona naprawdę tak o mnie myślała? 
Przecież ja ją chroniłam... Pomagałam jej. Broniłam ją! Myślałam, że ta relacja jest dla niej tak ważna, jak dla mnie. Widać, jak zwykle byłam zbyt naiwna. Podniosłam wysoko podbródek i spojrzałam jej prosto w oczy. 
-Skoro tak uważasz to ta rozmowa nie ma sensu -powiedziałam dumnie. 
-Zgadzam się w stu procentach -odpowiedziała chłodno, wyciągnęła jakiś płaszcz ze zbioru kurtek i szybko opuściła pomieszczenie. Chciałam zwinąć się w kłębek i rozpłakać, ale została jeszcze jedna sprawa do wyjaśnienia. Louis. 
Unormowałam oddech i przejrzałam się w lusterku w przedpokoju. Oprócz wielkich wypieków, nic poważnego nie zagrażało mojemu wyglądowi. Ale nie to jest tu najważniejsze! Odgarnęłam włosy do tyłu i zaczęłam przebijać się przez tłum ludzi, by jak najszybciej dostać się do schodów. Ruszyłam po nich na górę i przystanęłam przed pokojem Louisa, z którego dochodziły do mnie dziwne dźwięki. Szybko otworzyłam drzwi, by ujrzeć, jak szatyn zamachuje się na Nialla. Wskoczyłam szybko pomiędzy nich i złapałam w dłonie jego rozgrzane policzki. 
-Louis, uspokój się, proszę. To nic nie znaczyło, tak wyszło. To nie wina Nialla. Błagam, opanuj się! 
Z moich ust wydostawały się nieskładne zdania. Spojrzałam prosto w jego oczy, szukając zabłąkanego gdzieś wzroku. Zamrugał kilkakrotnie oczami. Powoli wracały do żywych. Rozluźnił pięści i przyłożył dłonie do moich rąk na jego policzku. Złapał za nie i powoli od siebie odsunął. 
-Potrzebuje teraz czasu do namysłu -wyszeptał, a gdy chciałam zaprotestować, dodał: 
-Muszę to sobie wszystko poukładać, zanim powiem o parę słów za dużo.
Spuściłam wzrok, ale nie dyskutowałam z nim. To ja podważyłam jego zaufanie i to ja mam teraz za to zapłacić. Zrobiłam dwa kroki w tył, po czym odwróciłam się i ruszyłam w stronę drzwi. W progu zatrzymałam się na chwilę i rzuciłam przez ramię: 
-Zadzwonię jutro. 
Mruknął coś w odpowiedzi, a ja szybko opuściłam jego pokój. Rozumiem, że potrzebuje czasu, ale dlaczego teraz, gdy ja potrzebuje jego? Przecież to nie była moja wina, to wszystko Niall. Pomimo że inaczej powiedziałam Louisowi, taka była prawda! "A tak w ogóle to gdzie blondynek?" pytanie pojawiło się w mojej głowie. Nie było go już, gdy wychodziłam od Louisa? Gdzie mógł się podziać? Niemożliwe! Jego tez mam szukać?  
Zajrzałam do jego pokoju, gdzie jeszcze wszystko było porozwalane. 
Nie ma go. Ruszyłam w stronę schodów i akurat się z nim minęłam. Za rękę ciągnął jakąś niską, roześmianą brunetkę. Znam ten śmiech... Lucy. Chciał mnie minąć bez słowa, ale w ostatniej chwili złapałam go za ramię. 
-Co ty wyprawiasz? -warknęłam w jego kierunku, a przestraszona Lucy wycofała się lekko. Nie dziwię jej się. Nie udało jej się jeszcze poznać mnie od tej strony. Blondyn przewrócił oczami, ale gdy zobaczył, że nie zamierzam ustąpić, zmęczony wypuścił powietrze. 
-Odreagowuje -wyszeptał z bólem w głosie. Podniosłam do góry jego podbródek, a w oczach ujrzałam łzy. -Lucy, idź na dół -zwróciłam się do przyjaciółki, która szybko czmychnęła. Mam nadzieje, że będzie mało pamiętała, bo naprawdę nie mam ochoty się jej tłumaczyć. Złapałam Nialla lekko za nadgarstek i pociągnęłam w stronę jego pokoju. Usiedliśmy na łóżku i patrzyliśmy w ciemne okno. 
-Przepraszam -wyszeptał. Poczułam uścisk jego dłoni na mojej ręce. Uśmiechnęłam się lekko. Chyba nie miałam mu tego za złe. 
-To nie tylko twoja wina, mogłam przerwać to szybciej -odpowiedziałam cicho i ze zmęczenia położyłam głowę na jego ramieniu. Byłam tak zmęczona dzisiejszym dniem, że przysięgam, zasnęłabym gdyby nie przerwał ciszy.
-To czemu tego nie zrobiłaś? -zapytał zdziwiony, a ja cieszyłam się, że nie widzi mojej twarzy, która pokryła się rumieńcami. Dobre pytanie, dlaczego? 
-Za dużo alkoholu -skłamałam sprawnie. Byłam jedną z tych osób, które brzmiały wiarygodnie, nawet wciskając największy kit. Prawda chyba była inna. Nie chciałam się do tego przed sobą przyznać, ale chodziło o to, że brakowało mi bliskości drugiej osoby. Jestem całkiem nowa w tych sprawach. Znaczy jasne, całowałam się już nieraz po programie, ale głownie były to ustawki, czy na potrzebę roli. Brakowało mi tej spontaniczności!
Nagle poczułam, jak ciało chłopaka wiotczeje, a on powoli osuwa się do tylu. Szybko podniosłam głowę z jego ramienia, by móc podziwiać, jak wtulając policzek w poduszkę, pochrapuje cichutko. Zaśmiałam się lekko i wyszłam z pokoju, cicho przytrzaskując drzwi. 
-Nie spodziewałem, że będziesz jedną z tych -wychrypiał głos za mną. Podskoczyłam zaskoczona i odwróciłam się w stronę mojego rozmówcy. W sumie nie musiałam, bo byłam pewna, ze jest nim Harry.
-Jedną z jakich? -zapytałam nieźle wkurzona. Na sam widok tego człowieka dopadało mnie milion skrajnych emocji, a każda, nawet najmniejsza, wymiana zdań kosztowała mnie wiele nerwów. Obejrzał mnie od stop do głów i jakbym nie zadała pytania odparł:
-Myślałem, że to ze mną spędzisz tą noc. 
Prychnęłam dość głośno i wyminęłam go, trącając lekceważąco ramieniem. Nagle obrócił mną w taki sposób, że teraz stałam przyparta plecami do ściany. Spojrzałam w jego wielkie zielone oczy i nogi aż się pode mną ugięły. Tak długo nie miałam sposobności przyglądać im się z tak bliska, że zapomniałam, jak potrafią działać na człowieka. 
-Mam ochotę zerwać z siebie tą sukienkę -wychrypiał mi do ucha, a reakcja mojego ciała była natychmiastowa. Gęsia skórka. Gęsia skórka wszędzie! 
-To się nie zdarzy -wyszeptałam słabo. 
-Sama nie wierzysz w swoje słowa -rzucił z szerokim uśmiechem i podniósł lekko mój podbródek. Nie mam pojęcia, jak i kiedy to się stało, ale po chwili jego usta przycisnęły się do moich. Jęknęłam cicho, gdy ścisnął mnie za pośladki. "Myśl racjonalnie" szepnął głosik w mojej głowie, gdy wplątywałam palce w jego loki. Zawsze chciałam to zrobić, a nigdy nie miałam ku temu okazji. Oderwaliśmy się od siebie, by złapać powietrze, ale żadne z nas nie miało odwagi ponownie zacząć pocałunku. Patrzyliśmy sobie tylko w oczy, które w tej chwili wyrażały to samo: niepewność i pożądanie. Podniósł powoli dłoń i zgarnął zabłąkany kosmyk włosów za moje ucho. 
-Może nie dzisiaj, ale jeszcze będziesz moja -wyszeptał i odwrócił się na pięcie, odchodząc przed siebie.
-Tak się nie stanie! -krzyknęłam za nim, tym razem całkowicie pewna swoich slow. Odwrócił się do mnie, posłał szelmowski uśmiech i oczko, po czym zniknął za zakrętem. Mimowolnie się uśmiechnęłam, za co skarciły mnie moje myśli. "To nieodpowiedzialne!"  krzyczały, co powodowało, że uśmiech się poszerzał.  
Może właśnie nadszedł czas na bycie nieodpowiedzialną?

z perspektywy Emily

Zimne powietrze uderzyło moją bladą skórę. Nawet nie fatygowałam się zapięciem płaszcza. Nie miałam nawet ochoty oddychać.
- Emily! - przyspieszyłam kroku, słysząc głos Zayna w oddali. - Poczekaj! - krzyknął głośniej a jego kroki stawały się szybsze; jakby biegł. Poczułam jego ciepłą dłoń na ramieniu mimo to, że miałam na sobie lekki letni płaszczyk.
- Zostaw mnie - głos mi drżał a ja nie chciałam pokazać mu swojej słabości, którą był Niall. Tak. Ten jebany oszust, który na moich oczach pocałował Amy. I co ja mam o tym myśleć?
Odwróciłam się, próbując powstrzymać łzy. Dość.
- Co się stało? - spytał, udając przejętego. Jakby Cię to w ogóle obchodziło.
- Moje życie to niedokończone samobójstwo, wiesz? - przyznałam, puszczając głowę w dół. Cofam to co powiedziałam wcześniej. Teraz czuję się, jak gówno. Jak skopany śmieć i odstawiona szmaciana lalka. Tak czułam się jak kawał szmaty, sama nie wiem dlaczego... - A tym on zepchnął mnie na same dno dna, nawet jak nie pod dno - zagryzłam policzek od środka.
Zobaczyłam jak chłopak wyjmuje paczkę fajek z kieszeni i otwiera ją, wyciągając w moją stronę.
- Chcesz? - spytał, spoglądając w moją stronę. Nie wiem, co mnie wtedy podkusiło, ale o dziwo zgodziłam się, podpalając włożonego do ust papierosa.
- Czuję się jak umarlak; nikogo nie obchodzę - wyznałam, zaciągając się papierosem. Dlaczego jest to dla mnie tak trudne?
- Wcale nie - zaprzeczył, odgarniając moje włosy za ucho. - To właśnie ty jesteś najlepszym co mi się w-
- Och skończ - jęknęłam, uderzając jego rękę, która stanęła na moich biodrach. - Nie nabiorę się na to kolejny raz Malik - syknęłam, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Jesteś pierdolonym dupkiem - krzyczę, zaciskając pięść. Rzuciłam papierosem gniewnie, przydeptując go pantofelkami. - Mam Cię dość, słyszysz?! - krzyknęłam, uderzając go w policzek z liścia. - Mam Was kurwa wszystkich dość, rozumiesz? - wpadłam w histerię. - Jesteście beznadziejni! Jak kurwa pieprzone marionetki!
Odpycham go od siebie w gniewie.
- Wszystko zrobicie dla pieniędzy!
Poczułam jak jego ramiona oplatają mnie w talii.
- Zostaw mnie męska dziwko! - odepchnęłam go i odeszłam.
- Łatwiej nie znaczy lepiej Foster! - usłyszałam jego głos z oddali, ale już nie podążał za mną. - To jeszcze nie koniec, moja droga!
Przyspieszyłam kroku, po czym szybko zamieniłam go w bieg. Chciałam uciec jak najdalej stąd.


Witajcie kochane!
Oj, dzieje się, dzieje, a Was mamy nadzieję, choć trochę ten rozdział poruszył :)
Nawet nie wiecie, jak wiele emocji dostarczył nam ten rozdział! Tak wczułyśmy się w nasze bohaterki, że przez parę dni nie chciałyśmy ze sobą rozmawiać ;)
Koniec tego tomu zbliża się wielkimi krokami. Mamy nadzieję, że przy tych ostatnich rozdziałach, komentarzami zmotywujecie nas do pisania kolejnej części.
Musimy się przyznać, że w porównaniu do dwóch pierwszych tomów, gdzie rozdziały z wyprzedzeniem czekały na publikacje, trzeci tom ma pustą zakładkę. Włożyłyśmy wiele pracy w tego bloga, ale bez jakiejkolwiek motywacji nie jesteśmy już w stanie tworzyć.
Mam nadzieję, że da Wam to trochę do myślenia!
Kochamy Was, buźka,
Amy i Emily xoxo 

1 komentarz:

  1. oj dzieje się i to bardzo ;o zbliża się koniec? przecież niedawno zaczynałam czytać pierwszy tom ;o już nie mogę się doczekać kolejnego i dowiedzieć się jak wszystkie problemy się wyjaśnią, czy przyjaźń ich przetrwa? do zobaczenia, buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń