piątek, 29 sierpnia 2014

TOM II: część ósma

z perspektywy Amy
 

Pociągnięcie nosem. Chusteczka. Poduszka.
Pociągnięcie nosem. Chusteczka. Poduszka.
Łzy. Za dużo łez. Nie wyrabiam już. Znów wszystko poszło nie tak. Jak można jednym wieczorem spieprzyć wszystko, co było dobre w swoim życiu? Przyjaźń z Louisem była dla mnie najważniejszą z relacji. To on zawsze mnie wspierał, słuchał, troszczył się o mnie. Po prostu był. A Emily? Zwierzyła mi się ze swoich uczuć, a ja bez zastanowienia zniszczyłam wszystko... w imię czego? Zapomnienia? Odrobiny lekkomyślności? Co się ze mną dzieje? Dlaczego zawsze, gdy się układa, muszę coś zjebać?

'Spojrzałam na zakręconą blondynkę, która wzrokiem wciąż wracała do sufitu, głęboko wzdychając. Tu potrzebna jest pogadanka od Amy!
-Mów, co się dzieje -zagaiłam rozmowę, lekko szturchając rozkojarzona Emily.
-Co? Dlaczego? Nic -wybełkotała, zwracając swój wzrok ku mnie. Przewróciłam zniecierpliwiona oczami. Dlaczego ci ludzie są tak nieskorzy do współpracy? Przecież nie wypaplam ich sekretów pierwszej lepszej gazecie plotkarskiej. 
-Czy to Liam? -zapytałam, dmuchając zielony balon, by ukryć uśmiech.
-Co? Nie. Skąd ten pomysł? -odpowiedziała szybko, a ja uniosłam brwi do góry. -A, no tak, to -westchnęła i zmarkotniała. -Nie, to nie on -dodała z wymuszonym uśmiechem. Szturchnęłam ją ramieniem, a ona mi oddała, przez co wypuściłam balon z buzi, a po pokoju rozszedł się dźwięk wypuszczanego powietrza. 
-Fajtłapa -mruknął "cicho" Harry.
-Zamknij się -fuknęłam, a on puścił mi oczko. Skrzywiłam się, po czym wróciłam do wyciągania sekretów z Emily, która niepostrzeżenie się oddaliła. Wyjęłam kolejny balon z woreczka i podążyłam za nią.
-Skoro nie on to kto? -zaczęłam, a ona uciszyła mnie spojrzeniem. Zapomniałam, że tylko ja bawię się w ufanie im i bycie otwartą księgą.
-Mnimamll -wymamrotała, a ja przybliżyłam się do niej.
-Kto?-zapytałam cicho.
-Mnimamll...
Zarumieniła się lekko. Serio? A ja znowu nie wiem, o kogo chodzi. 
-Kto? -kolejny raz zadałam pytanie, a ona posłała mi wściekłe spojrzenie.
-Nie powtórzę tego kolejny raz -burknęła i wzięła balona, oddalając się ode mnie.
-No weź... Będę cię teraz męczyć... Zlituj się -jęczałam, chodząc krok w krok za nią. W końcu odwróciła się do mnie, a jej spojrzenie nie mówiło nic dobrego. 
-Blond -wyszeptała, a ja aż podskoczyłam z radości, gdy zorientowałam się, że chodzi o zakochanego w niej blondynka.
-Naprawdę? To cudowna wiadomość -świergotałam za nią. 
-Możesz przestać! Nie ma się, z czego cieszyć -wykrzyknęła, patrząc w podłogę. Och, gdybyś wiedziała...
-On już na pewno mnie przekreślił. Jestem skończona w jego oczach i swoich. Po raz pierwszy chciałabym cofnąć czas -dodała z wielkim żalem w głosie. Wow, nie spodziewałam się, że to uczucie jest aż tak głębokie... Teraz tylko pogadać z blondynkiem i wszystko będzie dobrze. Ale może lepiej po imprezie, bo teraz jest zbyt nakręcony...
-Wszystko się ułoży, zobaczysz -powiedziałam z lekkim uśmiechem, kładąc dłoń na jej ramieniu. 
-Jak? -podniosła głowę z podłogi na moje tęczówki. Wyglądała, jak dziecko proszące o cukierka albo mały, niewinny szczeniaczek. Musiało jej naprawdę zależeć.
-Zaufaj mi -odparłam i zauważyłam, że dziewczyna lekko się wzdrygnęła. Widzę, że nie wszyscy mają tutaj problemy z zaufaniem. Jednak szybko się opanowała i posłała mi ciepły uśmiech. 
-Mam nadzieję, że masz racje -rzuciła, wyrywając mi balon z ręki i z szerokim uśmiechem ruszyła do kuchni, podśpiewując pod nosem. A myślałam, ze to mnie mało wystarczy do szczęścia. Jedno latte albo żelki i już jestem zadowolona. Choć w sumie odwzajemnione uczucie to najlepszy prezent od życia. Ta Emily to jednak jest mądra.'

Jestem okropna! Gorzej, jestem bardziej niż okropna! Jestem potworem niszczącym szczęście innych! Emily ma racje, jestem zbyt samolubna i zapatrzona w siebie, by docenić dar, jakim byli ci wspaniali przyjaciele! 

Jasne, zyskałam sojusznika w Niallu, ale co mi to teraz da? Nie mogę pójść się wypłakać na jego ramieniu, bo cały świat się na mnie obrazi. Już widzę te okładki gazet: Amy Jerkins chce rozbić zespół! Najpierw widziano ją z Louisem, a teraz zaczaiła się na Nialla! O tak, to byłby dobry temat. Bardzo mnie cieszy to, że sytuacja na imprezie bardzo szybko ucichła. Zastanawiam się, ile pieniędzy biedny Mark musiał na to wyłożyć i jak to się stało, że impreza w tak szybkim czasie z publicznej, stała się prywatna? Wibracja telefonu przywróciła mnie do żywych. Szybko po niego sięgnęłam.
 

70200: Ktoś szuka twojego wzroku od dłuższego czasu. Wyślij SMS KONTAKT na 8500 i poznaj swojego cichego wielbiciela.

Prychnęłam pod nosem, widząc treść wiadomości. USUŃ. 
W sumie czego się spodziewałam? Smsa od Louisa mówiącego: wybaczam ci, czy strzałki od Emily, jak miała w zwyczaju robić? Żadnego większego kontaktu, wyznań, po prostu strzałka i już wiesz, iż wszystko jest okej...
Westchnęłam cicho, rzucając telefon na poduszkę i wyplatałam się z miliona koców. Koniec użalania się nad sobą! Czas zacząć wszystko naprawiać. Ale najpierw prysznic! 
Wyjęłam czysta bieliznę w myszkę Minnie z szuflady i poczłapałam do łazienki. Wczorajszą sukienkę od razu wrzuciłam do prania. Tak, nie przebrałam się jeszcze z imprezowych ciuchów, jakiś problem? Wskoczyłam pod gorący strumień wody i powolutku się uspokajałam. Namydliłam całe ciało mydłem Dove, a we włosy wsmarowałam mój różany szampon. Róża z Jerycha? Kiedyś tam pojadę i zobaczę, dlaczego właśnie stamtąd!
Czyściutka owinęłam się ręcznikiem i stanęłam przed lustrem. W takiej chwili najbardziej potrzebuje mojej stylistki! Nie wiedziałam, ze człowiek może aż tak źle wyglądać! Zanotować: jeśli nie chcesz
wyglądać, jak zombi, nie pozwól sobie na płacz całą noc. Nieważne, co by się działo.
Muszę to naprawdę zacząć zapisywać!
-Amy, jesteś tu? -zapytał jakiś głos zza drzwi. Cholera, kolejna rzecz do zanotowania: ZAMYKAĆ DRZWI.
Zmazałam szybko rozmazany makijaż, założyłam bieliznę, na ramiona zarzuciłam jasny, satynowy szlafrok i wyszłam z łazienki. Chłopak stojący w rogu mojego pokoju, przyglądał się ramce na moim biurku i nawet nie zauważył, że za nim stoję.
Odchrząknęłam znacząco, a on szybko odwrócił się w moją stronę. Mokre loki w uroczy sposób opadały na jego zielone oczy. Uśmiechnął się lekko, ukazując cudowne dołeczki w policzkach, na widok których zmiękły mi kolana. Szczególnie po wczorajszym pocałunku, który niestety nie uciekł mej pamięci.
-Co tutaj robisz?
Poprawiłam arogancko szlafrok na ramionach, besztając się w myślach za chwilę słabości. Odstawił ramkę na jej miejsce i potarł zmieszany swój kark.
-Przyszedłem sprawdzić, jak się czujesz -wymamrotał, a ja przewróciłam oczami.
-Bzdura -rzuciłam zirytowana. Mam już dość tych głupich gierek! -Co naprawdę tutaj robisz Harry? -dodałam, odwracając się do niego tyłem, by podejść do szafy po jakiekolwiek ubranie. Wyciągnęłam dżinsowe spodenki w gwiazdki i rozciągnięty biały t-shirt.
-Chciałem cię zobaczyć.
Niesamowite, zabrzmiało szczerzej niż poprzednia odpowiedź. Odwróciłam się zdziwiona przodem do niego, na co spuścił wzrok. Był taki niewinny i zagubiony. Jak ja. Skoro wszyscy odwrócili się ode mnie to czy ja powinnam zrobić z nim to samo? Nie, to nie w moim stylu.
-Usiądź, a ja za chwilę wrócę -rzuciłam do niego i zniknęłam za drzwiami, a on opadł z głośnym westchnieniem na łózko. -I Harry? -dodałam, wychylając się lekko. Zauważyłam, że trochę się speszył, co dodało mi pewności siebie. -Byłbyś tak miły i zamknął drzwi na klucz -powiedziałam ze słodkim uśmiechem na ustach, po czym definitywnie zniknęłam w łazience. Szybko naciągnęłam spodenki i zrzuciłam szlafrok, wciągając za duży t-shirt. Minnie pięknie prześwitywała przez bluzkę, ale szczerze miałam to teraz gdzieś. Podsuszyłam lekko włosy i zakręciłam je na palcach, by po chwili zrobić z nich koka. Bardzo prowizorycznego, ale jednak koka.
Podniosłam tusz, ale za chwilę go opuściłam. Po co mam się malować? To tylko Harry. Obojętny mi Harry, który namiesza w mojej małej, naiwnej, głupiutkiej główce i wyjdzie. Jak zwykle. Dlaczego pozwoliłam mu tutaj zostać? A, no tak, bo jestem beznadziejna i nie szanuje swojego zdrowia, jak i innych, dostarczając wszystkim wyłącznie cierpienia. 
Nie było we mnie niczego pozytywnego i nie mogłam nic na to poradzić.

z perspektywy Emily

Otworzyłam laptopa i usadowiłam się z nim na kanapie, trzymając go na kolanach, po czym zaczęłam wpisywać hasła łamiące wszelkie zabezpieczenia, które chroniły zawartość mojego komputera przed wścibskimi rękami z zewnątrz.
Jedynym i ostatnim celem na dzień dzisiejszy było znalezienie lotu o jakiejkolwiek klasie czy jakiejkolwiek godzinie, który leciałby w stronę San Francisco. Mam nadzieję, że chociaż tam uda mi się odpocząć od nich wszystkich i ich zasranych problemów, których w ogóle nie potrafią kontrolować.
Zaznaczyłam odlot i zaczęłam szukać połączeń z Londynu do San Francisco, wklepując odpowiednie parametry do wyszukiwarki lotów. Westchnęłam widząc, że żadna możliwość nie wyskakuje na ekran, a zamiast niej pali się czerwony napis - którego z resztą zmianę koloru powinni rozważyć - iż żaden przelot do wybranej lokalizacji nie jest wolny, a wszystkie są już wyprzedane, a wybrać się tam mogę dopiero za co najmniej trzynaście dni.
Znając życie i moje możliwości, do tego czasu zdążę się upić pewnie ze trzy razy i wylądować w łóżku z jakimś kolesiem, do którego nic nie czuję pewnie nie jeden raz i zapewne w gazetach te informacje pojawią się szybciej niż mrugnę oczyma lub nawet zostaną opublikowane szybciej, niż cokolwiek zdążę zrobić.
- Co za pieprzony pech - wypaliłam, bezwładnie opadając głową na wezgłowie rogówki. Dlaczego życie tak wszystko mi utrudnia? Gdybym mogła lecieć nawet dziś wieczorem, nie uszczęśliwiłabym tylko siebie ale też ich - Amy miałaby szansę na normalny związek z Niallem, Zayn z Harrym nie krępowaliby się moją obecnością i mogli spokojnie pozbawić się wspomnień z przeszłości, a Liam pewnie powróciłby do swojej dziewczyny Sonii, czy jakie jej tam imię z innej epoki nadali.
Wiem, że blondynka tłumacząc mi to wszystko wczoraj kłamała. Bo niewinny nigdy się nie tłumaczy, bo nie ma z czego. Poza tym dawno widać było, że się do niego klei jednak człowiek po alkoholu nie potrafi się tak kontrolować.
Dlatego też, wylądowałam w łóżku z panem boskim nieprzejmującym się. Ale nie dlatego, że go kocham, tylko że człowiek schlany nie potrafi się kontrolować, a moim marzeniem było uwolnienie się od uczuć do Nialla i nie potrafiłam zwalczyć tej pokusy, by jakkolwiek utrzeć mu nosa.
Ale zamiast utrzeć nosa mu, utarłam tego nosa sobie, w dodatku pogrążając się w jego oczach jeszcze bardziej.
Od wczorajszego wieczoru, zdążyłam wypłakać trzy opakowania dwuwarstwowych chusteczek. Wiem, że powinnam wziąć się w garść ale jak, skoro nie potrafię? Jak, skoro nie wiem jak pozbyć się tych niebieskich oczu, które patrzą się we mnie ze smutkiem? Jak?
Przynajmniej wiem, że nie powinnam polegać na osobach, które wcześniej dowiodły mnie o swojej nieszczerej duszy i tym, że nie potrafią utrzymać rąk przy sobie.
A Amy zawiodła mnie po raz drugi i nie chodzi o to, że nie będę w stanie jej wybaczyć - po prostu tego nie chcę. Nie chcę, by skrzywdziła mnie po raz trzeci, a znając życie będzie potrafiła to zrobić i za czwartym i za piątym razem. Jak nie za kolejnym.
A ja mam już dość.
Usłyszałam cichy dzwonek do drzwi, po czym zamaszyste uderzenia skierowane w drzwi. Spojrzałam na nie mimowolnie i podeszłam wolnym krokiem.
- Emily wiem, że tam jesteś! - mimo tego, że drzwi miały "zatrzymywać głos od sąsiadów" i robić cokolwiek w tym stylu tego nie robiły. A on wiedział, że jestem w domu.
Ale Zayn? Co on myśli, że tu robi?! Jeszcze go tu brakowało! No kurwa słowo daję! Coś mu kiedyś zrobię.
Ponownie stuknął drzwi, a ja odsunęłam się od nich na krok by złapać oddech.
- Otwórz te pierdolone drzwi! - ryknął gardłowo, przez co jego głos stawał się głośniejszy. - Emily, nie jestem debilem! Otwórz je! - zaczął walić w nie, a ja niechętnie otworzyłam mu drzwi.
- Po co tu przyszedłeś? - spytałam, chcąc by poszedł sobie stąd jak najszybciej. Jednak nie odpowiedział, tylko spojrzał na dwie walizki stojące gdzieś w rogu.
- Gdzie wyjeżdżasz? - spytał, wymijając odpowiedź. Podszedł krok w moją stronę tak, że dystans między nami by co raz mniejszy. Jednak ja wolałam by jego wielkość była jak największa. Największa jak tylko się da.
- Jak najdalej stąd - odsunęłam się krok od niego, jednak on ciągle podchodził do mnie. I nie ustępywał.
Westchnął, spoglądając na mnie tym przeszywającym wzrokiem. Tym samym, kiedy zaciągnął mnie wtedy do kantorka.
- Nie wyjeżdżaj - zażądał, a ja mimowolnie zmarszczyłam czoło.
- Nie rozumiem Cię - przyznałam, zagłębiając spojrzenie. - Najpierw pieprzysz moją karierę i masz z tego zajebistą zabawę, pozbawiając mnie jakiegokolwiek startu w przyszłość, a kiedy wstałam i podniosłam się po tym jak ty i Styles dla szczeniackiej uciechy spierdoliliście mi całe dwa lata, które przeryczałam na łóżku, wypłakując setkę opakowań chusteczek bo mieliście z tego dobrą zabawę. Myślisz, że ty i on nic dla mnie nie znaczyliście? - prychnęłam, widząc zakłopotanie w jego oczach. - A teraz masz pierdoloną czelność przychodzić tu, rozkazywać mi i wyjeżdżasz z jakimś jebany tekstem "Nie wyjeżdżaj"?! - krzyknęłam, podnosząc ręce mimowolnie. - Jesteś popierdolony! Kurewsko chory, rozumiesz? - mój wrzask rozniósł się po kawalerce. - Nie możesz żyć bez niszczenia innym ludziom życia? To taka dobra zabawa? - zakpiłam, widząc jak jego głowa opada. - Patrz na mnie! - syknęłam, tupiąc nogą. - Skoro miałeś tyle odwagi by spierdolić mi psychikę, to chociaż kurwa patrz jak do Ciebie mówię! - spojrzał krótko, ale nie odezwał się. - Z resztą nie tylko ty jesteś popierdolony - Twoi pieprznięci kumple też! - splunęłam wiedząc że może go to urazić. Choć trochę
Chłopak westchnął.
- Tu nie chodzi o mnie, ani o żadnego z nich - znów spuścił wzrok - tylko o Nialla - dodał, a na dźwięk tego imienia serce niemiłosiernie mnie zakuło. - I wiem, że ty też coś do niego czujesz.



Nie mam nawet siły komentować aktywności pod poprzednim rozdziałem.
Zakończymy ten tom z Emily i prawdopodobnie na tym zamkniemy tę historię.
Było nam niesamowicie przyjemnie pisać dla was, ale czuję się, jakbyśmy tylko my dawały coś z siebie. Coś ogromnego, co jednak nie jest doceniane.
Ale za każdy komentarz dziękujemy.
Jeszcze dwa rozdziały i blog uważamy za zamknięty.
Amy

3 komentarze:

  1. Kazdy rozdzial napisany przez wad ogromnie przezywam! Wszystko jest doskonale opisane i szkoda, ze niedlugo koniec, ale rozumiem was bo napewno trudno pisac nie wiadomi dla kogo ;) uwielbiam was duet, a na kazdy rozdzial czeka sie z niecierpliowscia i z zapartym tchem sie go czytaa ;) buziaki i pozdrawiam ;;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie! Nie! Nie! Nie możecie usunąć bloga! Ja kocham to opowiadanie! Ostatnio nie komentowałam, bo nie miałam czasu, ale nie ważcie się nawet usunąć bloga!
    Rozdział jest jak zwykle genialny i zajebisty, więc nie widzę potrzeby kończenia bloga. To jest jeden z najlepszych, jakie czytałam, nie możecie mi tego zrobić.
    Błagam, nie usuwajcie bloga ani go nie kończcie.
    Czekam z ogromną niecierpliwością na następny rozdział i następny i następny i następny i następny i następny...
    Pozdrawiam,
    Kasia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam tego bloga, nie możecie go usunąć <3.
    Bohaterki są wspaniałe, rozdziały zresztą też.

    OdpowiedzUsuń