sobota, 13 września 2014

TOM II: część dziewiąta

z perspektywy Emily

Złapałam się za głowę, szarpiąc swoje włosy.
- Nie mów tak - ostrzegłam, nie otwierając oczy. - Nic do nikogo nie czuję, a teraz sobie odejdź - powiedziałam, a mój głos się łamał. Nie chciałam by dowiedział się o moim uczuciu do niego. I nie chodzi tu o to, że wstydzę się tego, że go pokochałam. Tylko o to, że próbowałby rozdzielić to uczucie, a nie chodzi mi o mój dyskomfort, tylko smutek Nialla, gdyby Zayn coś mu powiedział.
Bo nie mogłam z nim być, a przeszkodą nie był tylko i wyłącznie kontrakt. Po prostu nie chciałam zrobić mu krzywdy czy sprawić by poczuł się źle.
A ja byłam jednym wielkim chodzącym magnesem na nieszczęścia, przyciągających nie tylko kłopoty, ale także strasznie przystojnych chłopaków bez sumienia.
Plus on mnie nie kochał. Ale co to za miłość, kiedy obiekt twoich westchnień nie darzy cię większym uczuciem niż nienawiść? Bo teraz to powinien do mnie czuć.
- Jesteś niemożliwy - przyznałam, próbując złapać oddech. - Robisz mi scenę i wytykasz jakieś uczucia, które nie istnieją? - pokręciłam głową z niedowierzaniem. - Jesteś chory, próbując znów namącić mi w głowie - powiedziałam, zaciskając rękę na czaszce, która pulsowała. - Próbując znów sprawić, bym stała się słaba - szepnęłam w jego oczy.
Teraz nie były słabe, krzyczące niewinnością. W jednej chwili uśmiechały się szeroko i triumfalnie. I to wszystko wina mojej pieprzonej słabości.
- Odejdź Zayn - dodałam, odwracając się do niego plecami. Przytuliłam się do ściany, chcąc schować się i swoją słabość. Oczy zaszkliły się gdy poczułam dużą dłoń na biodrze. Ten sam gorący dotyk, parzący moją skórę jednym muśnięciem.
Ale tu nie chodzi też o to. Nie byłam w stanie o tym zapomnieć. Zapomnieć o tym co stało się wtedy, gdy się w nim zakochałam. Mimo to, że chciałam wyrzucić go z pamięci nie potrafiłam. To było jak znamię na całe życie. Jak rana na sercu, która nigdy się nie zagoi.
I kochałam Nialla. Wiedziałam to i będzie tak na zawsze - tego też byłam pewna. Jednak jego gorące palce, głaszczące moją skórę przyprawiały mnie o zawroty głowy i motylki w brzuchu.
To dawało znów poczuć mi się nastolatką.
- Odejdź Zayn - zebrałam resztki sił i drżącym głosem powtórzyłam, czując jak chłopak głaszcze moje udo.
- Mogę sprawić, że ten ból odejdzie Emily - szepnął mi do ucha, a ja zachłysnęłam się powietrzem. - Że nie będziesz pamiętać jego imienia - poczułam dreszcze na karku, po czym to uczucie rozlało się po całym ciele. Nie byłam pewna czy chciałam znów pozwolić mu grać sobą jak marionetką.
Bo właśnie tym byłam w jego rękach.
Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Czułam jego oddech na swojej skórze. Czułam zapach jego perfum. Zapach przy którym nie umiałam się skupić i myśleć. Nagle zapragnęłam, żeby przestały nas dzielić nawet centymetry. On chyba pomyślał o tym samym bo jego usta znalazły się na moich w tej samej sekundzie. Na początku całowaliśmy się delikatnie. Lekko muskając się ustami. Jego ręce znalazły się na mojej tali i przyciągnął mnie do siebie. Moje ręce owinęły mu się na karku, a palce wplotły się w jego włosy. Z czasem nasze wargi zaczęły ze sobą w spół pracować, całowaliśmy się coraz namiętniej. Delikatnie przejechałam językiem po jego wargach. Odpłacił mi tym samym po czym wsunął język w moje rozchylone wargi.
Tak, jakby chciał powoli wyleczyć mnie z miłości do blondyna.
Ręką delikatnie pociągnęłam go za włosy, a on podniósł mnie tak, że znalazłam się na jego biodrach, udami oplatając go w pasie. Jego gorące palce wodziły pod moją koszulką.
Przed oczyma zobaczyłam obraz smutnego Nialla, takiego o jakim opowiadała mi Amy. Poczułam napływającą złość.
- Co jest z Tobą nie tak? - odepchnęłam go. W duchu pogratulowałam sobie tego, że z taką łatwością go odtrąciłam. - Przecież to Twój przyjaciel, jak możesz mu to robić? - Powiedziałam, odejdź Zayn - przemogłam się, mówiąc głośno. Mój oddech był płytki, a ciało nadal tkwiło w bezruchu. - Myślę, że powinieneś już iść.
Niechętnie odszedł, trzaskając drzwiami.
A ja właśnie całowałam się z Zaynem, a tak bardzo chciałam tego uniknąć.

z perspektywy Amy

Westchnęłam głośno, patrząc na swoje odbicie i postanowiłam opuścić łazienkę. Harry rozwalił się na moim łóżku, a moje wejście ani trochę nie zburzyło jego pewności siebie. Dalej leżał w tej samej pozycji, przyglądając się mojej stojącej na przeciwko niego postaci.
-Ładny stanik -powiedział ze złośliwym uśmiechem, na co przewróciłam oczami. Nie chciałam siadać koło niego, więc podeszłam do drewnianego fotela w rogu mojego pokoju i usadowiłam się w nim, zrzucając przy tym większość wiszących na nim ubrań.
Podciągnęłam nogi, by usiąść po turecku i zaczęłam się mu przyglądać. Miał na sobie czarny, przylegający T-shirt, lekko zmoczony przez ulewę panującą na dworze. Nigdy nie rozumiałam tego, że ludziom poruszającym się samochodami nie przeszkadza przechodzenie z parkingu do miejsca, w którym się umówili bez żadnej kurtki. Nie mam pojęcia, co chcieli tym udowodnić. Może wydawało im się, że ta osoba stwierdzi: Och, tak się dla mnie poświęca i łatwiej z nią pójść do łóżka? Naprawdę tego nie rozumiem.
-Wygodne masz to łóżko -dodał, zabawnie poruszając brwiami. Prychnęłam pod nosem, ale przy najmniej przestałam rozmyślać o bezsensownych rzeczach i mogłam się skupić na tych ważniejszych. A konkretnie... Na jego mięśniach. Wiem, że nie powinnam, ale przylegający t-shirt tak ładnie je opinał... Nie mogę uwierzyć w to, jak się wszyscy zmieniliśmy. Gdy ich poznałam byli chłopcami, a teraz wracają do mojego życia jako mężczyźni. Trzeba podkreślić, że bardzo dobrze zbudowani mężczyźni. Boże, jaka ja jestem płytka! Emily, ma racje. Myślę i czuje oczami, a nie sercem! Poczułam, jak samotna łza spływa po moim policzku, więc szybko ją starłam, spuszczając wzrok. Kompletnie zapomniałam, że jest tu Harry i prawdopodobnie patrzy na mnie teraz, jak na idiotkę. Właśnie tym byłam: idiotką, a moje życie to jeden, wielki żart, w który sama je zamieniłam, bo zachciało mi się czegoś więcej od życia. Trzeba było siedzieć, jak mysz pod miotłą i się nie wychylać! Nie miałabym wtedy tylu problemów. Poczułam dłonie na swoich policzkach, a po chwili moje oczy spotkały się z zielonymi tęczówkami przede mną. Przełknęłam głośno ślinę, próbując pokonać tworzącą się w moim gardle gulę. 
-Wszystko w porządku? -zapytał zatroskany? On naprawdę się o mnie martwił, czy tylko udawał, by chronić swój tyłek? Przygryzłam wargę, kiwając przecząco głową. Zobaczyłam smutek w jego oczach. Jakby moje cierpienie udzielało się także mu.
Zaśmiałam się ironicznie w myślach. 'Jesteś kretynką, takie rzeczy dzieją się tylko w filmach'
-Co jest? -dodał, gdy nie doczekał się jakiegokolwiek odzewu z mojej strony. On naprawdę spodziewał się, że tak o zacznę mu się spowiadać? I może jeszcze opowiem mu wszystko tak, jak Louisowi? Nie ma opcji! Tylko jemu ufam i z nim właśnie teraz chce porozmawiać. Zignorowałam pytanie Harry'ego i podeszłam do szafki przy biurku. Chwyciłam biały telefon komórkowy, który bym przystrojony różowymi brylancikami, i wybrałam tak dobrze znany mi numer. Jeden sygnał, drugi... Po piątym zrezygnowana spuściłam wzrok, gdy nagle usłyszałam zdyszany głos w słuchawce: 
-Halo? 
Przez moją głowę przewinęło się milion rożnych myśli. Odebrał, bo wiedział, że to ja, czy właśnie dlatego, że nie miał pojęcia? Nadal jest na mnie zły, czy już mu przeszło? Co takiego musiał sobie przemyśleć? 
-Amy? Jesteś tam? Wszystko w porządku? -spytał spanikowany. 
-Tak... Tak, wszystko dobrze. Po prostu się martwiłam i... 
-Nic nie mów, zachowałem się, jak kretyn. Nie wiem, czy to alkohol, czy reakcja Emily, ale tak jakoś wyszło. Przepraszam, nie chce, byśmy się kłócili -wpadł mi w słowo, mówiąc wszystko na jednym wydechu. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Tak dobrze wiedzieć, że komuś na tobie zależy na tyle, by wybaczyć ci każde głupstwo. 
-Czyli miedzy nami wszystko dobrze? -zapytałam, wstrzymując oddech. Nie pomagał mi także wzrok Harry'ego, śledzącego mój każdy ruch. Nie chciałam, by wiedział, jak Louis jest dla mnie ważny. Nikt nie mógł wiedzieć, bo wtedy by mi go odebrał. A tego nie chciałam. Już sama doskonale radziłam sobie z traceniem go. Nie potrzebowałam z tym pomocy innych. Louis był dla mnie, jak starszy brat, który zawsze wyciągnie mnie z kłopotów.
Nie mogę go stracić! 
-Jasne, do zobaczenia mała! -wykrzyczał do słuchawki, nagle zabiegany. Ciekawe, co takiego się stało? 
-Do zobaczenia misiu! -odkrzyknęłam. Byłam szczęściarą, że go miałam!
Usłyszałam sygnał przerwanego połączenia, więc odłożyłam telefon na jego miejsce i odwróciłam się do Harry'ego. I co ja mam teraz z nim zrobić? Myślałam, że będę go potrzebowała, ale sytuacja z Louisem się ustabilizowała i wszystko powinno być w porządku. Została jeszcze do rozwiązania sprawa z Emily, ale w tym pomoże mi już przyjaciel. Harry jest tutaj bardziej niż zbędny i chyba sam zdał sobie z tego sprawę, bo powoli wstał z mojego fotela, w którym przez chwilę siedział i przyjrzał mi się badawczo. 
-Jak ty to robisz, że stajesz się tak pociągająca, gdy cię tracę? -zapytał, spokojnie do mnie podchodząc, a mnie wmurowało. Nie miałam pojęcia, co mogę mu odpowiedzieć. Aż tak bardzo nie dorosłam, by znać odpowiedz na każde pytanie wychodzące z ust Stylesa. Szczególnie, że większość z nich jest albo retoryczna albo nie ma sensu. Nim się spostrzegłam, znajdował się krok ode mnie. Cofnęłam się lekko i spojrzałam na niego z cwanym uśmieszkiem. 
-Talent -odparłam, robiąc małe kroczki do tyłu. Doskoczył do mnie szybko i przyparł do ściany, aż zaparło mi dech w piersi. 
-Nie drażnij się ze mną -wymruczał, przesuwając nosem po moim policzku. Starałam się wyrównać oddech, co szło mi dość opornie, gdy dobrał się do mojej szyi. Dlaczego każda rozmowa z nim kończyła się w ten lub podobny sposób? 
-Po co tak naprawdę przyszedłeś Harry? -wysapałam, gdy rękami zaczął błądzić po moim ciele. 
-Mówiłem, chciałem cię zobaczyć -powiedział spokojnie i niespodziewanie splótł nasze dłonie razem. -Nie mogę znieść tego, że to Louis wpadł na to, by poprosić cię o przysługę. To mogłem być ja! A teraz muszę patrzeć, jak dobrze bawicie się w swoim towarzystwie. Byłaś, jesteś i będziesz moja i żaden głupi kontrakt tego nie zmieni! 
Walnął pięścią w ścianę obok mojej głowy, gdy wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. 
-Harry, jesteś pijany? O czym ty mówisz? -zapytałam, myśląc racjonalnie. Czułam się, jak bohaterka jakiegoś beznadziejnego filmu o tym złym, który próbuje uwieść dziewice i się przez przypadek w niej zakochuje. 
-Naprawdę nie rozumiesz? -spytał, wpatrując się we mnie tymi niesamowitymi zielonymi tęczówkami. -Kocham cię -dodał i wpił się w moje sztywne usta. Cała zesztywniałam. Ogłupiałam. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego. -Od początku -dopowiedział, gdy nie doczekał się żadnej reakcji z mojej strony. Trzymał dłonie na moich policzkach, szukając mojego wzroku, a patrzyłam wszędzie, tylko nie na niego. Jak do tego doszło? -Byłem głupim dzieciakiem, ale kocham cię Amy! -powiedział dobitnie i znów obdarował mnie pocałunkiem. Lekko go oddałam, gdyż wciąż nie wiedziałam, co myśleć i gdy się ode mnie oderwał, wyszeptałam słabo: 
-Powinieneś już iść. 
Wyplątałam się z jego objęć i podeszłam do drzwi, szeroko je przed nim otwierając. Nie wiedziałam, co się właśnie stało. Harry minął mnie w drzwiach, cmokając lekko w polik. 
-Jesteś moja, nie zapominaj -wyszeptał, nie odsuwając się ode mnie. -Od zawsze byłaś. Nie wyobrażaj sobie, że tak łatwo odpuszczę.
O matko, to zabrzmiało, jak groźba!
Spuściłam wzrok i zatrzasnęłam za nim drzwi. 
Co się dzieje z tym światem?


No to lecimy z przedostatnim!
Ta opowieść jest bardzo ważnym rozdziałem w naszym życiu, bo to ona nas połączyła.
Dziękujemy za każdy komentarz i do kolejnego, ostatniego :)
Amy & Emily xoxo

5 komentarzy:

  1. Ja chcę Harry'ego z Amy, Nialla z Emily i happy end. I żeby dziewczyny się pogodziły!

    Buziaki xx

    OdpowiedzUsuń
  2. To chyba najlepszy rozdział ze wszystkich! Podczas jego czytania dosłownie przeżywałam emocje bohaterek. Nie wiem, jak udało wam się tego dokonać, ale jak przeczytałam, że to przedostatni rozdział to się normalnie poryczałam. Błagam zróbcie jeszcze jeden tom! Będę promować tego bloga, zrobię wszystko, żebyście tylko go nie kończyły. Proszę!
    Pozdrawiam,
    Kasia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże! Moment z Harrym i Amy dosłownie powalił mnie na kolana. Popieram poprzedni komentarz: nie kończcie jeszcze bloga. Ta historia jest zbyt cudowna, żeby ją kończyć.
    ~Lucy

    OdpowiedzUsuń
  5. o matko ;o Harry i wyznanie miłości ;o nie mogę się doczekać kolejnego! :) choć szkoda, że już koniec całej historii :( Jestem bardzo ciekawa jak zakończy się całość, buziaki i trzymajcie się :)

    OdpowiedzUsuń